-Ojej, Olga to naprawdę miła dziewuszka, ciągle się o coś lub kogoś martwi.- powiedziała Leona delikatnie się uśmiechając.- Szkoda tylko, że Alek to nie mój chłopak ani nic w tym rodzaju, wtedy przynajmniej jej zmartwienia miałaby jakiś sens. Która godzina?- spytała samą siebie, wiedząc, że i tak nie otrzyma odpowiedzi. Po przeczytaniu listu od Olgi nie chciało się jej już spać, więc postanowiła znaleźć jakąś lampkę. Przesuwając ostrożnie nogami i rękami po miękkiej, nowej wykładzinie oraz rękami po otaczających ją meblach, ścianach natknęła się na swój telefon, który poprzedniego dnia położyła na szafce.
Ooo.
Nowa wiadomość.
Alek.
No tak, można się było tego spodziewać.
,,Jesteś jeszcze w szpitalu?''- brzmiała wiadomość.
- Pisać sms'y o piątej nad ranem? Chyba mu się nudzi. Dobra, coś mu trzeba będzie odpisać.- powiedziała sobie w środku Leona.
,, Szpital, dom, szkoła... Nie widzę różnicy.''- klik ... poszło.
Jakąś chwilę potem telefon dziewczyny znów zabuczał.
- Ohoho. Bardzo mu się nudzi.- pomyślała, kręcąc głową.
,, To w końcu gdzie, bo z poprzedniej wiadomości raczej nic nie da się wywnioskować...''.
- Ale ciekawski. A, dobra. Niech będzie, odpiszę.
,, Ciekawość to pierwszy stopień do piekła- u Karoliny''.
Po napisaniu tej wiadomości Leona miała nadzieję, że chłopak niczego więcej już nie napisze, gdyż nagle zachciało jej się spać. Ale jednak się rozczarowała. Minutę później ekranik komórki się zaświecił.
,, Idziesz jutro ze mną za miasto, tam gdzie zostawiłem samochód?''
Gdyby ktoś przyglądał się tej sms'owej rozmowie mógłby ja zrozumieć w całkiem inny, dość sprośny sposób.
- Boże, jeszcze to! Och.- jęknęła Leona sięgając po telefon.
,, Nie. Źle się czuję i nie mam ochoty na takie ,,mroczne konwenanse'', stary (o ile mogę do Ciebie tak mówić, haha to zarąbiście brzmi).''
- Koniec tej pogadanki, idę spać, olewam wszystko.- i dokładnie w chwili, kiedy Leona schowała się pod kołdrą przyszedł nowy sms.- Choooleeera jaaasnaaa!- krzyknęła dziewczyna, natychmiastowo zasłaniając usta, gdyż zdała sobie sprawę, że może obudzić wyżej mieszkających sąsiadów.
,, Mroczne konwenanse powiadasz... Okej, zdrowej. Nara.''
Jak zwykle zakończył rozmowę słowem ,,nara''. To w odczuciu Leony było, jest i będzie bardzo prostackie.
Dziewczyna spojrzała na zegarek w telefonie. Pół do szóstej- jeszcze sobie pośpi.
Wtuliła głowę w miękką, pachnącą płynem do płukania poduszkę, naciągnęła wygrzaną przez nią samą kołdrę po uszy, po czym powoli zamknęła oczy i momentalnie zasnęła.
Tymczasem Karolina biegała już po klinice z tabletkami, stetoskopem i innymi podobnymi przyrządami lekarskimi. Żeby Leona nie mogła wyjść z mieszkania, np. do tego łobuza Aleksa (nigdy nie mogła zapamiętać, że chłopak ma na imię Alek), zamknęła je na klucz. Na kuchennym stole zostawiła siostrze śniadanie składające się z dwóch kanapek z białym serem i dżemem, banana, kubka herbaty (kubek przykryła talerzykiem, żeby nie wystygła) oraz kawałka ciasta zwanego ,,Kopcem Kreta''. W saloniku (jakże małym- mniej więcej 10 m2) Karolina zostawiła Leonie laptopa oraz kilka książek, które znalazła w swej ogromnej kolekcji i które nadawały się dla 15- latki. Według niej Leona była jeszcze dzieciną, która nie powinna nawet sięgać po książki A. Christie, gdyż pewnie zesikałaby się ze strachu. Krótko mówiąc, Karolina jest osobą bardzo opiekuńczą (a czasami nawet nadopiekuńczą), bardzo dobrze dbającą o swych najbliższych (choć nie tylko) i o dziwo jeszcze (!) nie ma dzieci.
Leona obudziła się kilka minut po dziesiątej. Przeciągnęła się niczym kot (ale tak, by nie uszkodzić gipsu), po czym wygramoliła się z łóżka, założyła siostrzane bamboszki i podreptała do kuchni, drapiąc się po swoich jakże suchych i łamliwych włosach.
Gdy tylko przekroczyła kuchenny próg, ogarnęło ją przemiłe zdziwienie- na stole leżało pyszne i pachnące śniadanko.
- Mmm, dżemik, białe serek, pycha! Oj, ale zmiękczam wyrazy! Niedobrze, niedobrze.- pouczyła sama siebie. Lubiła to rozbić. To znaczy pouczać samą siebie. Takie pouczanie bardzo często dawało zamierzone efekty.
Kiedy dziewczyna skończyła jeść śniadanie, postanowiła, że obejrzy sobie ,,apartament'' Karoliny. Zanim to zrobiła, zerknęła na telefon, by sprawdzić (tak na wszelki wypadek), czy Alek coś do niej napisał. I napisał.
,, Siema. Spenetrowałem to auto; znalazłem co chciałem. Haha, już widzę tytuły gazet- NASTOLATEK NAMIE''
I na tym wiadomość się kończyła. Leonę zdziwiło to, że ostatnie słowo nie zostało dokończone. Namie... namie... namierzać! Tak, pewnie to chciał napisać. Tylko czemu nie napisał tego słowa w całości?
Dziwne.
Naprawdę bardzo dziwne.
Tym bardziej, że Alek nie należał do roztrzepanych chłopaków, którzy zamiast pisać pełne wyrazy piszą ich skróty, np. ,,nara''- ,,nq'' albo ,,okej''- ,,kk''. Właśnie! A może ,,Namie'' to jakiś skrót!
Eee, nie. To by było bezsensowne, bo przecież Alek słowami ,,Nastolatek namie..'' chciał określić tytuł gazety, a nie jakiś ciężki do rozszyfrowania skrót.
Och. Leona zaczynała się martwić, dziwić, niepokoić. Wszystko na raz.
A jeśli znowuż coś mu się stało?
Boże.
............................................................................
Mam małe pytanko?
Zgłosić mojego bloga do ocenialni blogów? :)
Bo sama już nie wiem...
Pewna historia- przeczytaj!