21 sierpnia 2013

Pewna historia- przeczytaj!

Nie moja, znaleziona w internecie:

Pewnego dnia chłopiec podchodzi do dziadka i mówi
:

" Dziadku, wszyscy mnie obgadują za moimi plecami."

Dziadek odparł
: "Przyjdź do mnie jutro rano
."

Chłopiec przyszedł wcześnie rano do dziadka i poszli na targ
.
Podczas drogi na targ chłopiec jechał na osiołku
 i wszyscy mówili:

"Taki młody jedzie na osiołku, a stary człowiek idzie obok
 "

Następnego dnia dziadek jechał na osiołku a chłopiec szedł obok
 i wszyscy mówili
: 
" Taki stary jedzie na osiołku, a mały chłopczyk idzie obok "


Następnego dnia nikt nie jechał na osiołku tylko prowadzili go obok
 i  wszyscy mówili
:
" Mają osiołka, a na nim nie jeżdżą "

Następnego dnia byli tak zmęczeni, że oboje postanowili wsiąść na osiołka i wszyscy mówili:
'' Mają nogi, a męczą osiołka ''

Nie przejmuj się tym, co mówią ludzie, co byś nie zrobił oni i tak Cię skrytykują.




Pozdrawiam, Róża :-)


P.S. Nowy rozdział już niedługo na blogu!

12 sierpnia 2013

Rozdział 22

         Godzina 5 rano. Za oknem tylko ciemność. Co jakiś czas można było ujrzeć przejeżdżający samochód rzucający rażące światło prosto w okno Leony- w końcu mieszkanie Karoliny to suterena. Właśnie przez oślepiające światło i ryk dzikiego silnika samochodu, Leosia (jak mówiła na Leonę siostra) obudziła się. Powoli unosząc powieki dostrzegła (dzięki świetle samochodu) leżącą na etażerce kartkę. Ooo, czy to nie za wcześnie?
- Jezus Maria, ale ta szafka daleko!- jęknęła ochryple - Masz ci los, jeszcze mi chrypy potrzeba!
          Liścik napisany został przez Karolinę. Biedna kobita, na czwartą przez budzące strach ciemne i zapyziałe ulice Londynu musi zasuwać do pracy! Czego się na robić dla pieniędzy...
Lecz liścik, jak się spodziewała Leona, nie został napisany przez Karolinę i wcale nie dotyczył pracy. Autorem świstka była Olga.
,,Zapomniałam Ci o czymś Leono powiedzieć. Głupio mi było mówić o tym przy Twojej siostrze i to jeszcze prosto w oczy, więc dlatego ujmuję to w słowach, na kartce. Otóż, jak wczoraj jechałam z Karoliną do szpitala zobaczyłam Alka siedzącego na ławce pod latarnią. Ale on nie był sam. Był z dziewczyną! I to na dodatek wysoką, zgrabną i blondynką! Siedzieli no... dość blisko siebie i wyglądali jakby się zaraz mieli całować. Podły! I to patrz jaką scenerię sobie znalazł- półmrok, a oni ściśnięci na sentymentalnej ławeczce w świetle latarni! Od razu żal mi się Ciebie zrobiło. A ja nieobecność tego całego zasranego (przepraszam za wyrażenie) Alka jeszcze tłumaczyłam przed nauczycielkami! Tak mi przykro. Zresztą jak to przeczytasz, to Tobie też będzie przykro.
Zaraz jadę z Twoją siostrą do hotelu (dla jasności, to będzie godzina 2).

Trzymaj się,
Olga
xoxo''

-Ojej, Olga to naprawdę miła dziewuszka, ciągle się o coś lub kogoś martwi.- powiedziała Leona delikatnie się uśmiechając.- Szkoda tylko, że Alek to nie mój chłopak ani nic w tym rodzaju, wtedy przynajmniej jej zmartwienia miałaby jakiś sens. Która godzina?- spytała samą siebie, wiedząc, że i tak nie otrzyma odpowiedzi. Po przeczytaniu listu od Olgi nie chciało się jej już spać, więc postanowiła znaleźć jakąś lampkę. Przesuwając ostrożnie nogami i rękami po miękkiej, nowej wykładzinie oraz rękami po otaczających ją meblach, ścianach natknęła się na swój telefon, który poprzedniego dnia położyła na szafce.
Ooo.
Nowa wiadomość. 
Alek.
No tak, można się było tego spodziewać.
,,Jesteś jeszcze w szpitalu?''- brzmiała wiadomość.
- Pisać sms'y o piątej nad ranem? Chyba mu się nudzi. Dobra, coś mu trzeba będzie odpisać.- powiedziała sobie w środku Leona.
,, Szpital, dom, szkoła... Nie widzę różnicy.''- klik ... poszło.
Jakąś chwilę potem telefon dziewczyny znów zabuczał.
- Ohoho. Bardzo mu się nudzi.- pomyślała, kręcąc głową.
,, To w końcu gdzie, bo z poprzedniej wiadomości raczej nic nie da się wywnioskować...''.
- Ale ciekawski. A, dobra. Niech będzie, odpiszę.
,, Ciekawość to pierwszy stopień do piekła- u Karoliny''.
Po napisaniu tej wiadomości Leona miała nadzieję, że chłopak niczego więcej już nie napisze, gdyż nagle zachciało jej się spać. Ale jednak się rozczarowała. Minutę później ekranik komórki się zaświecił.
,, Idziesz jutro ze mną za miasto, tam gdzie zostawiłem samochód?''
Gdyby ktoś przyglądał się tej sms'owej rozmowie mógłby ja zrozumieć w całkiem inny, dość sprośny sposób.
- Boże, jeszcze to! Och.- jęknęła Leona sięgając po telefon.
,, Nie. Źle się czuję i nie mam ochoty na takie ,,mroczne konwenanse'', stary (o ile mogę do Ciebie tak mówić, haha to zarąbiście brzmi).''
- Koniec tej pogadanki, idę spać, olewam wszystko.- i dokładnie w chwili, kiedy Leona schowała się pod kołdrą przyszedł nowy sms.- Choooleeera jaaasnaaa!- krzyknęła dziewczyna, natychmiastowo zasłaniając usta, gdyż zdała sobie sprawę, że może obudzić wyżej mieszkających sąsiadów.
,, Mroczne konwenanse powiadasz... Okej, zdrowej. Nara.''
Jak zwykle zakończył rozmowę słowem ,,nara''. To w odczuciu Leony było, jest i będzie bardzo prostackie.
          Dziewczyna spojrzała na zegarek w telefonie. Pół do szóstej- jeszcze sobie pośpi.
Wtuliła głowę w miękką, pachnącą płynem do płukania poduszkę, naciągnęła wygrzaną przez nią samą kołdrę po uszy, po czym powoli zamknęła oczy i momentalnie zasnęła.
Tymczasem Karolina biegała już po klinice z tabletkami, stetoskopem i innymi podobnymi przyrządami lekarskimi. Żeby Leona nie mogła wyjść z mieszkania, np. do tego łobuza Aleksa (nigdy nie mogła zapamiętać, że chłopak ma na imię Alek), zamknęła je na klucz. Na kuchennym stole zostawiła siostrze śniadanie składające się z dwóch kanapek z białym serem i dżemem, banana, kubka herbaty (kubek przykryła talerzykiem, żeby nie wystygła) oraz kawałka ciasta zwanego ,,Kopcem Kreta''. W saloniku (jakże małym- mniej więcej 10 m2) Karolina zostawiła Leonie laptopa oraz kilka książek, które znalazła w swej ogromnej kolekcji i które nadawały się dla 15- latki. Według niej Leona była jeszcze dzieciną, która nie powinna nawet sięgać po książki A. Christie, gdyż pewnie zesikałaby się ze strachu. Krótko mówiąc, Karolina jest osobą bardzo opiekuńczą (a czasami nawet nadopiekuńczą), bardzo dobrze dbającą o swych najbliższych (choć nie tylko) i o dziwo jeszcze (!) nie ma dzieci.
          Leona obudziła się kilka minut po dziesiątej. Przeciągnęła się niczym kot (ale tak, by nie uszkodzić gipsu), po czym wygramoliła się z łóżka, założyła siostrzane bamboszki i podreptała do kuchni, drapiąc się po swoich jakże suchych i łamliwych włosach.
Gdy tylko przekroczyła kuchenny próg, ogarnęło ją przemiłe zdziwienie- na stole leżało pyszne i pachnące śniadanko.
- Mmm, dżemik, białe serek, pycha! Oj, ale zmiękczam wyrazy! Niedobrze, niedobrze.- pouczyła sama siebie. Lubiła to rozbić. To znaczy pouczać samą siebie. Takie pouczanie bardzo często dawało zamierzone efekty.
Kiedy dziewczyna skończyła jeść śniadanie, postanowiła, że obejrzy sobie ,,apartament'' Karoliny. Zanim to zrobiła, zerknęła na telefon, by sprawdzić (tak na wszelki wypadek), czy Alek coś do niej napisał. I napisał.
,, Siema. Spenetrowałem to auto; znalazłem co chciałem. Haha, już widzę tytuły gazet- NASTOLATEK NAMIE''
I na tym wiadomość się kończyła. Leonę zdziwiło to, że ostatnie słowo nie zostało dokończone. Namie... namie... namierzać! Tak, pewnie to chciał napisać. Tylko czemu nie napisał tego słowa w całości?
Dziwne.
Naprawdę bardzo dziwne.
Tym bardziej, że Alek nie należał do roztrzepanych chłopaków, którzy zamiast pisać pełne wyrazy piszą ich skróty, np. ,,nara''- ,,nq'' albo ,,okej''- ,,kk''. Właśnie! A może ,,Namie'' to jakiś skrót!
Eee, nie. To by było bezsensowne, bo przecież Alek słowami ,,Nastolatek namie..'' chciał określić tytuł gazety, a nie jakiś ciężki do rozszyfrowania skrót.
Och. Leona zaczynała się martwić, dziwić, niepokoić. Wszystko na raz.
A jeśli znowuż coś mu się stało?
Boże.




............................................................................
Mam małe pytanko?
Zgłosić mojego bloga do ocenialni blogów? :)
Bo sama już nie wiem...



1 sierpnia 2013

Rozdział 21, cz. IV

- Co tu tak wali!?- krzyknęła bez najmniejszych skrupułów Karolina.- Dobrze, że Olga pomyślała i otworzyła okno! Inną drogą udało mi się przekonać ordynatora, żebym zabrała Cię do mojej kliniki, Leono. Nawet nie pytaj jak udało mi się to zrobić...
- Karolina, jesteś cudowna! A gdzie Alek?...- spytała ucieszona i zmartwiona jednocześnie nieobecnością Alka Leona. Przez ten czas udało jej się go bardzo polubić. Dziewczyna nie spodziewała się jeszcze, co jest w stanie dla niego zrobić
i vice versa...
- Alek? A nie raczej Aleks?- spytała Karolina.
- Alek, Alek.- potwierdziła Olga.- Kiedy zwijałam się z nudów na twardym, plastikowym krześle, tu za drzwiami, na korytarzu, on, to znaczy Alek przyszedł, by (sugeruję) Ciebie odwiedzić. Powiedziałam mu o ,,planie'' Karoliny i o tym, że z Tobą, Leono wszystko w porządku i że niedługo wyjdziesz ze szpitala. Żebym nie wyczuwała tej okropnej ciszy, która potem nastała spytałam się go, co teraz będzie robił. Odpowiedział mi, że pójdzie do swojego wuja powiedzieć mu o wszystkim (nie wiem, co miał na myśli mówiąc słowo ,,wszystkim''), a potem spenetruje (o ile się nie mylę) jakiś samochód, co zostawił za miastem. Nie wiem dokładnie o co mu chodziło, no bo przecież ja się tak o wszystko nie wypytuję. Ach, byłabym zapomniała: Alek powiedział, że do Ciebie zadzwoni i że Cię pozdrawia. No, to tyle.- skończyła Olga, wypuszczając z ust powietrze.
- Zadzwonić? O mamo, na śmierć zapomniałam o swojej komórce! Ona jest w hotelu, na stoliku, każdy ją sobie może wziąć i poprzeglądać moje sms'y, kontakty i zdjęcia! Boże, Boże, Bożeee!- strapiła się Leona.
- Leona, Ty masz mnie za idiotkę? Wiedziałam, że nie wzięłaś telefonu, dlatego ja to zrobiłam. Ale nie przeglądałam Twoich wiadomości, słowo!- przysięgła z ręką na sercu Karolina, oddając siostrze telefon. Ta chwyciła go łapczywie, odblokowała klawisze i zobaczyła: 67 nieodebranych połączeń, 32 wiadomości w postaci sms'a i 9 w postaci nagrania na poczcie głosowej. 
Ostatnie nieodebrane połączenia i ostatnie nagranie na poczcie należały do Alka. Leona domyślała się, po co dzwonił. 
By potwierdzić swoje przeczucia włączyła ostatnią wiadomość głosową:
,,Hej Leona. Dzwonię, żeby się spytać... żeby się spytać jak się czujesz...? No bo wiesz, zostawiłem Cię tak samą, ale musiałem! W aucie tych facetów (co zostawiłem za miastem) widziałem rzeczy Honoraty, które podważyłyby wersję morderstwa, a nie samobójstwa. A właśnie o to w tej całej 'zabawie' mi chodzi, więc muszę tam jeszcze raz pójść... Dobra, kończę. Nie lubię się rozgadywać. Nara.''
Zdurniał.
Zdurniał, jak nic.
Ciekawe, czy pójdzie tam sam, czy z wujem...! Och.
W życiu Leony bardzo często zdarzała się podobna sytuacja: ona, Leona rzadko miała własne problemy, natomiast wiele osób zwierzało jej się ze swoich kłopotów, przez co dziewczyna nieraz musiała się w nie wczuwać, jak w swoje, a nawet jeszcze bardziej, co często doprowadzało ją bólów głowy, potwornego zmęczenia, czy smutku.
Chaos, panujący w głowie Leony przerwał rozkazujący głos Karoliny:
- Ej, dziewczyny! Na co wy jeszcze czekacie? Leona, zdejmij tą szpitalną szmatkę, którą masz na sobie i wdziejże swoje, przyzwoite ubrania!- w tym momencie siostra Leony zrobiła pauzę, spowodowaną widokiem ubrudzonych i mokrych ciuchów leżących na stołku przy chorej- Aha... O mamusiu, nieźle się zaprawiłaś. Ale dobrze, załóż na razie to, co masz. Jak będziemy w domu, dam Ci coś mojego.
           Droga ze szpitala, do domu Karoliny przebiegła szybko i sprawnie, lecz dla Leony nieco boleśnie. Pozawijane w bandaże części ciała wołały o choćby godzinny brak ruchu. Niestety inny narząd, zwący się mózgiem nakazywał Leonie działać i pod żadnym warunkiem nie siedzieć w bezruchu.
Jak mózg kazał, tak dziewczyna postanowiła zrobić.
Jedyną rzeczą, a raczej osobą, która stanowczo temu zaprzeczyła była oczywiście Karolina.
- Ty chyba jesteś niepoważna! W Twoim stanie?! Dziecko, ja Cię nigdzie nie puszczę i nawet nie myśl o ucieczce, bo te Twoje ,,wędrówki'' i ,,boleści'' to istna paranoja! No ileż można; skoro temu Aleksowi tak zależy, to niech sobie sam radzi, Ty jesteś mu do zupełnie niepotrzebna, Leoś. Ohoho, już dziesiąta, idź spać, kochana.- mówiąc to Karolina zaprowadziła swoją siostrę (nie przypuszczając nawet, że młodzież XXI wieku o godzinie 22 spać nie chodzi) do małego, suterenowego pokoiku.
Ściana z oknem na ulicę (a z niej piękny widok na stopy, łapy, brud uliczny i opony najróżniejszych pojazdów) ułożona była pod skosem, a kładąc się na łóżko znajdujące się dosłownie pod nią, trzeba było uważać, aby nie uderzyć się w głowę.
Ogólnie rzecz biorąc pokój przedstawiał się dość ponuro: ściany miały kolor szary, pościel czarny (nota bene, okropnie się śpi na czarnej pościeli), meble wykonane były z ciemnego drewna, zasłony natomiast były białe w bordowe kleksy. Jedynym ,,tchnieniem życia'' w tym zapyziałym pomieszczeniu były kolorowe hiacynty poustawiane w szeregu na wąskiej, ale za to szerokiej półeczce, ciągnącej się od spadzistego okna aż zagraconego zakurzonymi szpargałami biurka.
- Czemu tu tak ciemno?- spytała wprost Leona, ziewając.
- Bo tak mi się podoba. - prychnęła Karolina.
- Naprawdę?...
- Nie... Kiedy urządzałam ten pokój, mój były chłopak ode mnie odszedł... Cały świat mi się zawalił. Dlatego właśnie ten pokój taki ciemny, zakurzony, bez miłości. Kiedy w nim jestem, wszystkie wspomnienia wracają... Och, nie chce mi się o tym mówić! Leona, będę Cię pilnować, tak na wszelki wypadek, żeby nic głupiego nie wpadło Ci do głowy. A teraz dobranoc, kolorowych snów.- szepnęła Karolina, powątpiewając, by ktoś od paru dobrych lat życzył Leonie ,,kolorowych snów''.





__________________________
Nie powinno być żadnego błędu, bo kolega-podróżny-towarzysz sprawdził... :D
I teraz się jeszcze dziad nade mną śmieje, że muszę się ,,konspirować'' wraz z laptopem.
Luuudzie xd.
O, znowu rży bo napisałam ,,xd''.
Btw. w sobotę wracamy ☻