14 lipca 2013

Rozdział 21, cz. III

          Od samego widoku łóżek z zardzewiałymi prętami, pielęgniarek, lekarzy, chorych i 'umeblowania' tego ordynarnego szpitala można było bardzo łatwo popaść w nieuleczalną depresję. I jakby było mało, pogoda za oknem też nie prezentowała się najlepiej: od jakiegoś czasu niebo zakryte było kłębiastymi, szaro-burymi chmurami.
Leona- wiotkie dziewczę z niedoleczonym obojczykiem, po długotrwałej, lecz skutecznej operacji nogi, była na skraju załamania nerwowego. Oczy dziewczyny błądziły lękliwie po kilku metrach kwadratowych szpitala, które były w jej polu widzenia, a uszy uważnie nasłuchiwały dobiegających do sali dźwięków, które były nudne i monotonne.
W pewnej chwili nudę wypełniającą Leonę przerwało pukanie do drzwi.
- Pewnie znowu ta nachalna pielęgniara...- pomyślała, wpuszczając do pomieszczenia pielęgniarkę. Lecz nie była to ta, której dziewczyna się spodziewała. Ta, co tu przed chwilą weszła była wysoka, zgrabna i zadbana. Krócej mówiąc, była przeciwieństwem, tego, czego można byłoby się spodziewać.
- Leona...- powiedziała kobieta uśmiechając się pod nosem.
- Yes, Leona.- odparła posiadaczka tego imienia.
- Nie poznajesz mnie?- na te słowa Leona bardzo się zdziwiła. Przecież to angielski, a nie polski szpital! Chyba, że 'wcześniejsza' pielęgniarka się domyśliła, że dziewczyna nie jest Angielką i w celu wyciągnięcia od niej jakichś wiadomości, podesłała pielęgniarkę znającą polski. Perfidne! Ale Leona tak łatwo zmylić się nie da!
- I don't recognize you. By the way, I feel bad. Please, leave me alone!
- Ohoho! A nie mówiłam, że jak trzeba, to umiesz co-nieco po angielsku? Leona, nie baw się ze mną w tą swoją ,,głupią grę''. Ja już wszystko wiem i gdybym mogła to ... och, jestem na Ciebie bardzo wkurzona! Znikasz bez słowa, a potem nagle znajduję Cię w szpitalu! Za młoda jesteś na takie ucieczki, na szczęście był jeszcze ten Aleks!...
- Alek.- poprawiła Leona.
- ... Chłopak ma zimną krew, muszę mu jeszcze raz podziękować!
- Karolina! Nie poznałam Cię! Skąd i jak Ty się tu wzięłaś?- spytała zdumiona Leona.
- Robiło się ciemno, a Ciebie nie było w hotelu. Twoje koleżanki i nauczycielki zaczynały się o Ciebie bardzo martwić! No to wcisnęłam im kit, że dziewczyna o imieniu Leona zadzwoniła do lekarza, bo ma bardzo bolesne skurcze brzucha, więc ja jako posłana przez ordynatora lekarka (nie jako lekarka- Karolina Lilczewska, tylko Martha Greymann) przyjechałam, by Ci pomóc. Nauczycielki oczywiście chciały pójść razem ze mną do toalety, w której niby siedziałaś, by cię wesprzeć na duchu, ale stanowczo odmówiłam, twierdząc, że ludzie z takim bólem nie chcą robić wokół siebie szumu. Na korytarzu spotkałam dziewczynę, która przedstawiła się jako Olga i powiedziała, że bardzo się o Leonę niepokoi i jako, że jestem Twoją siostrą, przychodzi z tym do mnie. Tak więc ja szybko wpadłam na genialny plan. Ucharakteryzowałam ją na Twoją podobiznę i udałam, że podaję jakieś leki. Potem przyprowadziłam tę Olgę do nauczycielek i oznajmiłam, że muszę Cię (tzn. tę Olgę) zawieźć do szpitala, bo mam niemałe powody, by sądzić, że jest coś nie tak. Oczywiście one chciały ze mną pojechać, lecz ja pozwoliłam im nas tylko odprowadzić. Tak znalazłam się tutaj. Olga czeka za drzwiami.
- Skąd się dowiedziałaś, że jestem w szpitalu i że akurat w tym?- spytała Leona, zadziwiona tym, co przed chwilą usłyszała.
- Aleks mi powiedział.- odparła sucho i jednocześnie pewnie siebie Karolina.
- Alek...
- Aleks, Alek, Sralek, wiesz przecież o kogo mi chodzi. Dobra młoda, musimy Cię stąd jak najszybciej wyciągnąć.- mówiąc to Karolina podniosła kołdrę osłaniającą zawiniętą w bandaż nogę i dodała krzywiąc się - Nieźle się załatwiłaś.
- To nie ja się załatwiłam, to mnie załatwili!- poprawiła Leona.
- Ty weź mnie dziewczyno ciągle nie poprawiaj i daj mi chwilę pomyśleć, co mam zrobić!
- Myśl sobie, ile chcesz.
- MAM! Zawiozę Cię do mojej kliniki!
- I co to da? Przecież Ty w tej klinice tylko pracujesz, ona nie należy do Ciebie.
- No ale zamiast pojechać do mojej kliniki, pojedziemy do mnie, do domu!
- Lekarze stąd nie pozwolą.
- Pozwolą, pozwolą! Ordynator jest całkiem przystojny, więc... zaraz wracam!- po tych słowach Karolina wybiegła z sali, potrącając pielęgniarkę niosącą fiolki z lekami.
- Pani! Co pani robi!? Wszystkie leki pomieszane, jasna cholera! Zatrudniajcie jeszcze więcej tych młodych, a ze szpitala zrobią dyskotekę!!!- wrzasnęła na całe gardło potrącona przez Karolinę starsza pielęgniarka.
- Pomogę pani!- zaoferowała wielkoduszna Olga.
- A idźże dziecko, wszystko się teraz nadaje do wywalenia! Oj, ordynator będzie zły!!!- parsknęła pielęgniara.
- To chociaż pozamiatam...- ciągnęła Olga.
- Od tego to są sprzątaczki. Idź już.
             Tymczasem Leona z niecierpliwością czekała na powrót Karoliny. Robiła co tylko mogła by jak najbardziej wychylić się z łóżka i popatrzeć przez otwarte drzwi, czy przypadkiem ktoś znajomy nie nadchodzi.
Aż w końcu ,,ktoś'' nadszedł.
Ten ,,ktoś'' mocno ściskał nadgarstek Olgi i nerwowo mówił do niej przez zęby. Po chwili ,,ktoś'' i Olga znaleźli się w sali, w której leżała Leona. ,,Ktosiem'' okazał się być ten sam wielki mężczyzna, który uwięził Leonę i Alka.
Facet rozglądnął się po pomieszczeniu, przekręcił klucz w zamku, po czym przystawił Oldze pistolet do skroni.
- Gadaj, gadaj gdzie jest chłopak, albo rozwalę jej łeb!!!- warknął mężczyzna najciszej jak umiał, by nikt spoza tej sali go nie usłyszał.
- Jaki chłopak?- spytała Leona kuląc się pod kołdrą.
- Nie udawaj, że nie wiesz! Ten, do którego się tak miziałaś!
- Ja się miziałam?! Panie, co pan mówisz!- parsknęła Leona, nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji.
- Nie pyskuj mi tu, nie pyskuj! Liczę do pięciu: albo powiesz mi gdzie chowa się chłopak, albo jutro będziesz płakać nad tabliczką ,,zginęła tragicznie''.
- Dobrze, dobrze! Powiem, ale pan Damianowi nie powie, że to ja powiedziałam...
- Damianowi? Podaj mi jeszcze nazwisko, albo wiesz, co stanie się z koleżanką.- odparł mężczyzna trącając pistoletem Olgę, na co ta wzdrygnęła się z przerażenia.
- Ale...- zaczęła Leona, wymyślając sobie ,,nowego, nigdy nieurodzonego Alka''- ... dobrze, powiem wszystko, tylko dla koleżanki.
- To się streszczaj!!!
- Damian Nowakowski. Powiedział mi, że musi uciekać...
- Gdzie?!- przerwał wkurzony facet.
- ... do Dover. Więcej nie wiem.
- Chce uciec do Polski, cwaniaczek... Żegnam!- po tych słowach mężczyzna rozpylił po sali dziwny, bezzapachowy gaz.- Od tej chwili nic nie będziecie pamiętać, haha!
Leona natychmiastowo schowała głowę w kołdrę, Olga pomyślała nieco bardziej praktycznie i zatkała sobie nos, po czym otworzyła okna na oścież.
15 minut później do sali wpadła zdyszana Karolina.



















.......................................................................
Długo czekaliście, sooorki! ;(


3 komentarze:

  1. Jedyne co mogę powiedzieć to po raz kolejny wyszło zajebiście, czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest suuuuper długo nie dodawałaś rozdziału, ale i tak wyszedł świetnie nie mogę odczekać się następnego. Pisz szybko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super piszesz, bardzo mi się podoba. Czekam na ciąg dalszy. Życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję!/ Thank you!
Jeśli piszesz z konta 'Anonimowy' imieniem lub nickiem- będzie mi łatwiej odpisać ;))