Karolina wystukała numer do mamy, do Polski. Telefon odebrała babcia.
- Halo?
- No cześć babciu, tu ja Karola. Dasz mamę?- spytała
- Już, już daję. A co tam u ciebie kochana, hm? Wiesz, że dostałam się do chóru pani Gosi? Tak się cieszę, dzisiaj pierwsze spotkanie będzie. Pamiętasz Karolciu? Ty też zawsze chciałaś śpiewać w chórze! Och, to śpiewanie to u nas rodzinne!
- Tak, tak. Daj mamę. Śpieszy mi się, bo rozmowy są drogie.
- Ach, no tak. Zapomniałam!- w tym momencie babcia zasłoniła słuchawkę od telefonu ręką i zawołała mamę- Irencia! Chodź no tu. Karolka dzwoni.
- A cóż ją teraz tak zebrało na dzwonienie?
Babcia przekazała swej córce słuchawkę.
- Halo?- odezwał się głos mamy w słuchawce
- Mamo, czy ty masz dobrze w głowie!?- wrzasnęła Karolina.
- O co ci chodzi? I proszę nie wrzeszcz, bo głowa mi pęka przez tą cholerną pogodę.
- Jak można wysłać chore dziecko na wycieczkę!? Ona nie powinna nawet do szkoły chodzić, a co dopiero na jakieś wycieczki i to jeszcze zagraniczne! Wiem co mówię, przecież jestem pielęgniarką. Mamo, ty naprawdę chcesz by Leona całe życie miała już słabe i cienkie kości?- oburzyła się Karolina.
- Pytałam się naszej lekarki i powiedziała, że spokojnie może pojechać, byleby się nie nadwyrężała.- odparła spokojnie mama popijając kawę.
- Ta wasza lekarka jest starej daty, powinna na emeryturę iść, a nie gadać takie bzdety ludziom!
- Ależ Karolinko, co ty się tak obrażasz? Trzeba było dzwonić jak Leona leżała w szpitalu, a nie teraz, wtedy może ta rozmowa by coś dała. Coś jeszcze chcesz?
- Mamo, wiedziałaś o tym, że jesteś BARDZO NIEROZSĄDNYM CZŁOWIEKIEM!?
- Powiedziałam coś, nie drzyj się do telefonu. Jeśli masz zamiar wmawiać mi jaką jestem nierozsądną matką, to ja się rozłączam.
- Boże, Boże! Ty to widzisz, a nie grzmisz! Dobra, skończmy ten temat.
- No nareszcie powiedziałaś coś mądrego!
- Ech... Orientujesz się może o której godzinie będą w Londynie?
- Jutro około 15. Nazwę hotelu babcia ci poda na Skypie, bo nikt u nas tego nie umie wymówić.
- A pytałaś się tej ich nauczycielki, czy Leona mogłaby do mnie wpadać?
- I kto tu jest nierozsądny! Przecież Londyn to ogromne miasto! Może dziewczyna ma sama się włóczyć przez te ciemne uliczki z mapą w ręku, co?
- Dobra, dobra! Sama będę ją odwiedzać w tym hotelu. Jest z jakąś koleżanką czy coś...?
- Z Alkiem.
- Jakim Alkiem?
- Tym od Górskich.
- Nie kojarzę...
- No tych z naprzeciwka.
- Aaa! Co ta matka ma takie włosy kręcone, a ojciec taki wielki?
- No!
- Leona chciała z nim jechać? Nie wolała z koleżanką?
- Nie wiem.
- To co ty nie pytałaś się jej z kim chce jechać?- z każdym słowem w głosie Karoliny, coraz bardziej było słychać oburzenie.
- Ojeju. Przecież ten młody Górski to fajny chłopaczek. A te dziewoje z jej klasy to jakieś siksy wymalowane i nic więcej.
- Ciekawe, czy Leona też tak uważa... Okey. Muszę kończyć. Te rozmowy są potwornie drogie. Pozdrów tam wszystkich, pa!
- No pa, pa!- mama odłożyła słuchawkę na miejsce- Po kim to dziecko takie pyskate, no po kim!? Oj Boże, Boże...
- Halo?
- No cześć babciu, tu ja Karola. Dasz mamę?- spytała
- Już, już daję. A co tam u ciebie kochana, hm? Wiesz, że dostałam się do chóru pani Gosi? Tak się cieszę, dzisiaj pierwsze spotkanie będzie. Pamiętasz Karolciu? Ty też zawsze chciałaś śpiewać w chórze! Och, to śpiewanie to u nas rodzinne!
- Tak, tak. Daj mamę. Śpieszy mi się, bo rozmowy są drogie.
- Ach, no tak. Zapomniałam!- w tym momencie babcia zasłoniła słuchawkę od telefonu ręką i zawołała mamę- Irencia! Chodź no tu. Karolka dzwoni.
- A cóż ją teraz tak zebrało na dzwonienie?
Babcia przekazała swej córce słuchawkę.
- Halo?- odezwał się głos mamy w słuchawce
- Mamo, czy ty masz dobrze w głowie!?- wrzasnęła Karolina.
- O co ci chodzi? I proszę nie wrzeszcz, bo głowa mi pęka przez tą cholerną pogodę.
- Jak można wysłać chore dziecko na wycieczkę!? Ona nie powinna nawet do szkoły chodzić, a co dopiero na jakieś wycieczki i to jeszcze zagraniczne! Wiem co mówię, przecież jestem pielęgniarką. Mamo, ty naprawdę chcesz by Leona całe życie miała już słabe i cienkie kości?- oburzyła się Karolina.
- Pytałam się naszej lekarki i powiedziała, że spokojnie może pojechać, byleby się nie nadwyrężała.- odparła spokojnie mama popijając kawę.
- Ta wasza lekarka jest starej daty, powinna na emeryturę iść, a nie gadać takie bzdety ludziom!
- Ależ Karolinko, co ty się tak obrażasz? Trzeba było dzwonić jak Leona leżała w szpitalu, a nie teraz, wtedy może ta rozmowa by coś dała. Coś jeszcze chcesz?
- Mamo, wiedziałaś o tym, że jesteś BARDZO NIEROZSĄDNYM CZŁOWIEKIEM!?
- Powiedziałam coś, nie drzyj się do telefonu. Jeśli masz zamiar wmawiać mi jaką jestem nierozsądną matką, to ja się rozłączam.
- Boże, Boże! Ty to widzisz, a nie grzmisz! Dobra, skończmy ten temat.
- No nareszcie powiedziałaś coś mądrego!
- Ech... Orientujesz się może o której godzinie będą w Londynie?
- Jutro około 15. Nazwę hotelu babcia ci poda na Skypie, bo nikt u nas tego nie umie wymówić.
- A pytałaś się tej ich nauczycielki, czy Leona mogłaby do mnie wpadać?
- I kto tu jest nierozsądny! Przecież Londyn to ogromne miasto! Może dziewczyna ma sama się włóczyć przez te ciemne uliczki z mapą w ręku, co?
- Dobra, dobra! Sama będę ją odwiedzać w tym hotelu. Jest z jakąś koleżanką czy coś...?
- Z Alkiem.
- Jakim Alkiem?
- Tym od Górskich.
- Nie kojarzę...
- No tych z naprzeciwka.
- Aaa! Co ta matka ma takie włosy kręcone, a ojciec taki wielki?
- No!
- Leona chciała z nim jechać? Nie wolała z koleżanką?
- Nie wiem.
- To co ty nie pytałaś się jej z kim chce jechać?- z każdym słowem w głosie Karoliny, coraz bardziej było słychać oburzenie.
- Ojeju. Przecież ten młody Górski to fajny chłopaczek. A te dziewoje z jej klasy to jakieś siksy wymalowane i nic więcej.
- Ciekawe, czy Leona też tak uważa... Okey. Muszę kończyć. Te rozmowy są potwornie drogie. Pozdrów tam wszystkich, pa!
- No pa, pa!- mama odłożyła słuchawkę na miejsce- Po kim to dziecko takie pyskate, no po kim!? Oj Boże, Boże...
Rozdział 10