17 stycznia 2013

Rozdział 4

          - Ooo! Zapraszam państwa, zapraszam! Już miałam dzwonić do was, gdzie się tyle podziewacie! Proszę tędy, do salonu!
- Dziękujemy bardzo.
Mieszkanie Górskich, już od progu pachniało rozmaitymi potrawami; szczególnie jednak czuć było zupę grzybową, dlatego, że  podawano ją jako pierwszą.
Leona rozglądała się niepewnie.
Jej dziadek również. Ewidentnie mieli tę samą naturę: w domu otwarci, rozmowni, weseli, a poza nim skryci, nieśmiali i jakby przestraszeni.
- No patrz wnusia. Jaki porządny stół! I krzesła! Ulala pewnie majątek kosztowały....Wiesz Leonciu, widziałem identyczne meble jak byłem w Peru w 89... -dziadek kontynuował, lecz Leona już go nie słuchała. Poszła za mamą do stołu. Zajęła miejsce tuż przy choince, pod którą wcześniej p. Górska i babcia położyły prezenty. Obok niej usadzono Alka. W porównaniu z Leoną, wyglądał jak jej brat- bliźniak, chociaż różniły ich kolory włosów, oczu i co najważniejsze nie byli ze sobą w żaden sposób spokrewnieni...
Pani Ula, bo tak było na imię matce Alka, wniosła wazę z gorącą zupą grzybową.
- Ohoho! Co za zapachy... -uśmiechnęła się babcia. Pani Górska odwzajemniła ten uśmiech.
- Zapewniam, że zapachy nie są gorsze od samych potraw! Smacznego!
Leonie zupa grzybowa niezbyt smakowała z tego względu, że nie lubi grzybów. Alkowi chyba również.
- Mamo... Mogę zamiast grzybowej barszcz..? Proooszę!- szepnął p. Uli Alek.
- No dobra. Ktoś jeszcze chce barszczu zamiast tej zupy? Leonka. Już ci nalewam skarbie.
Leona myślała, że pani Górska potraktuje ją w inny, bardziej wrogi sposób, ale myliła się. Tak jak mówiła mama, ta rodzina jest rzeczywiście sympatyczna, lecz Alek, tak jakby od niej odstaje...
Dalsza część Wigilii była mniej więcej taka sama jak poprzednia, czyli kulturalna, spokojna i miła. Na samym końcu, czyli około godziny 20:00 każdy podszedł pod choinkę rozpakować swój prezent. Leona dostała coś, na co baaardzo długo czekała, mianowicie.... jaszczurkę. Gdy mama ją zobaczyła, o mały włos nie zemdlała.
- Tato! Czy to zmysły postradałeś?  Dziecku 15- letniemu jaszczurkę! Książkę być jej kupił! - krzyknęła jak najciszej się dało mama.
- Ojejku. Świat się od tego nie zawali.- odprał całkowicie spokojny dziadek.- No, która to już godzina? Ach, 20. Więc jeszcze sporo czasu do 1 pasterki. Leonciu, ty tak ładniej dziadkowi w domu na gitarze grałaś, może i teraz byś nam tu coś zagrała?
- JA!? Coś ty dziadku! Muszę jaszczurki pilnować.
- O właśnie! A może ty byś Alku zagrał tu razem z Leonką na kontrabasie, co? Wydaje mi się, że połączenie kitary z kontrabasem może ciekawie brzmieć...- powiedział p. Górski
- Tatooo... Nie lubię grać na pokaz, przecież wiesz...- odpowiedział Alek, próbując opanować zdenerwowanie.
- Moi drodzy! Wigilia to jedyny czas kiedy wszyscy jesteśmy razem, kiedy nikomu nigdzie się nie spieszy. Leonko, Alku. Tylko jeden raz. Prosimy!- zadeklamowała pani Ula.
- O TAK, PROSIMY!- potwierdziła reszta zebranych.
Alek oblał się czerwonym rumieńcem. Leona tak samo.
- Jakie kolędy umiesz...? - spytał nieśmiało Alek
- Eeemmm...może Jezus Malusieńki? Chociaż nie. To jest za wysoko.
- Racja. Bóg się rodzi?
- Dobra. - po tym słowie, w całym mieszkaniu zapanowała cisza. Jedyne co było słychać, to spust migawki od aparatu dziadka. Iiii.... zaczęło się. Leona chwyciła gitarę, a nuty (razem z chwytami) położyła sobie na stole, Alek natomiast nie potrzebował nut.
Przez dwie minuty wszyscy wpatrywali się w młodych muzyków wielkimi oczami. Nagle Leona zadała pytanie:
- Ekhm. Gramy po to by ktoś śpiewał, więc czemu nikogo nie słychać?
Górscy i Lilczewscy lekko się speszyli.
- Już, już śpiewamy!- oznajmił dziadek.
Wszyscy grali i śpiewali aż do końca Wigilii. Później, każdy ubrał się jak najcieplej mógł i wyruszyli na pasterkę. Leona i Alek zostali jeszcze chwilę, by porządnie odłożyć instrumenty.
- Nieźle ci idzie granie na gitarze... Od jak dawna się uczysz?- spytał Alek. Widać było po nim, że długo zbierał się w sobie, żeby zadać to pytanie.
- Może moja odpowiedź cię rozśmieszy, ale dokładnie od 6 tygodni... Jestem samoukiem.- odparła zarumieniona Leona
- Na prawdę? Ooo...
- A ty?
- Ja od 3 lat...
- Jezusie, to kupa czasu...
- Co wy się tak guzdracie?- krzyknęła babcia- Chodzcie, bo będziemy w kościele stać!
          Na pasterce, jak co roku Leona zasypiała. Sposób grania organisty, był taki ,,rozwlekany'' że nie sposób było tu nie spać. Lecz Alek twardo się trzymał. Leona podczas swojego snu kilka razy spuszczała głowę na jego ramię, ale szybko powracała do pionu. Alek się na to wszystko uśmiechał. I chyba wychodzi na to, że się polubili....



10 komentarzy:

  1. podoba mi się, bardzo ciekawe ! :D. Mam o tym blogu zdecydowanie pozytywną ocenę.
    miałam go oceniać, więc oceniam 9/10 C:.
    http://dominikay-blog.blogspot.com/ liczę na kom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci bardzo ;)) Twojego bloga już widziałam i też mi się podobał. ♥

      Usuń
  2. Kreatywnie ciekawie umiejetnie znasz sie na tym co robisz i robisz to dobrze. Pozdrawiam

    http://mateuszkantor.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ♥ Zaraz zajrzę na twojego bloga.

      Usuń
  3. Fajne. ;) Podoba mi się czego nie moge powiedzieć o czcionce...
    Zmień ją bo jak widzisz znaki polskie są wytuszowane co brzydko wygląda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ♥ A jeśli chodzi o czcionkę, to u mnie na komputerze znaki polskie też są wytłuszczone, a już na laptopie niczego takiego nie ma... ;)

      Usuń
  4. Fajnie się czytało. :)
    W wolnej chwili zapraszam. ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. fajny blog!
    zapraszam do mnie :)
    http://heart-soul-football.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję!/ Thank you!
Jeśli piszesz z konta 'Anonimowy' imieniem lub nickiem- będzie mi łatwiej odpisać ;))