Pierwszy tydzień po Świętach minął Leonie całkiem spokojnie. [...]
W piątek, zaczęła się pakować (oczywiście przy czuwających oczach rodziny), gdyż w sobotę o 5 rano wyruszała do Londynu. Inni pewnie na jej miejscu bardzo by się cieszyli, no bo przecież zwiedzą stolicę jednego z najbardziej popularnych krajów, mianowicie Wielkiej Brytanii, ale ona, Leona wcale nie była taka zachwycona, bo....:
Po 1- Londyn to miasto największe zaraz po Moskwie i Stambule, a jego liczba mieszkańców przekracza 7 milionów, czyli baaaardzo łatwo się w nim zgubić. Nie wspominając o tym, że Leona angielski umie przeciętnie, tzn. przywita się i przedstawi, zrozumie proste informacje (ale jeśli ktoś będzie mówił wolno i wyraźnie, co w miastach anglojęzycznych rzadko się zdarza) i na tym koniec!
Po 2- Osoby, które jadą z nią na tą wycieczkę, to osoby z innego gimnazjum, więc Leona nikogo nie zna. Jest jeszcze Alek, ale przecież z nim nie będzie o czym gadać...
Po 3- Podróż trwa 2 dni, czyli siedzenie w autokarze przez czterdzieści osiem godzin!!!
A jeśli zachce jej się skorzystać z toalety? Przecież kierowca nie będzie co pół godziny zatrzymywał się na stacji!
Teraz najgorsze: będą jechać w nocy (Leona nie znosi jechania w nocy, bo panicznie się boi, że kierowca uśnie, co spowoduje wypadek)...
A co się robi w nocy? Właśnie, śpi się. Czyli wychodzi na to, że będzie musiała spać w autokarze (w ubraniach! FUU!) i to obok Alka!
Po 4- Dziewczyna nie wie z kim będzie miała pokój...
Po 5- Łazienki są na korytarzu. Pewnie cały czas będą zajęte...
A jak jakiś zboczeniec będzie ją podglądał? O NIE!
- Mamo, czy ja muszę jechać? Tyle pieniędzy straciliście na jakąś tam wycieczkę i to tak daleko....- marudziła Leona
- Ale koniec dyskusji! Przecież nie jedziesz sama! Czego ty się tak dziewucho boisz?- oburzyła się mama
- Eee...nie ważne....- mówiąc to Leona włożyła do torby podróżnej idealnie wyprasowane przez babcię ubrania
- Leonciu, kochanie! Nie ma się co przejmować. Zawsze na początku wszystko wydaje się straszne, a później sama zobaczysz jak będzie fajnie! Pamiętasz, tak też było z gimnazjum- uśmiechnęła się babcia pokazując kieszonkę przy dnie torby- Tu ci chowam pieniądze. Napisałam z boku na karteczce, te waluty brytyjskie, żebyś się nie pogubiła.
- Widzisz jak babcia się o ciebie troszczy, córuś?- pocieszył tato. Leona uśmiechnęła się.
O godzinie 19 dziewczyna była gotowa na wycieczkę.
Przy wyjściu z domu czekały na nią przepakowane podróżne torby. Gdy tylko Leona na nie spoglądała, robiło jej się niedobrze: już czuła smak choroby lokomocyjnej i całej tej nauki za granicą.
I na dodatek miała złamany obojczyk....
Ach.... nie zapowiada się ciekawe, oj nie....
W piątek, zaczęła się pakować (oczywiście przy czuwających oczach rodziny), gdyż w sobotę o 5 rano wyruszała do Londynu. Inni pewnie na jej miejscu bardzo by się cieszyli, no bo przecież zwiedzą stolicę jednego z najbardziej popularnych krajów, mianowicie Wielkiej Brytanii, ale ona, Leona wcale nie była taka zachwycona, bo....:
Po 1- Londyn to miasto największe zaraz po Moskwie i Stambule, a jego liczba mieszkańców przekracza 7 milionów, czyli baaaardzo łatwo się w nim zgubić. Nie wspominając o tym, że Leona angielski umie przeciętnie, tzn. przywita się i przedstawi, zrozumie proste informacje (ale jeśli ktoś będzie mówił wolno i wyraźnie, co w miastach anglojęzycznych rzadko się zdarza) i na tym koniec!
Po 2- Osoby, które jadą z nią na tą wycieczkę, to osoby z innego gimnazjum, więc Leona nikogo nie zna. Jest jeszcze Alek, ale przecież z nim nie będzie o czym gadać...
Po 3- Podróż trwa 2 dni, czyli siedzenie w autokarze przez czterdzieści osiem godzin!!!
A jeśli zachce jej się skorzystać z toalety? Przecież kierowca nie będzie co pół godziny zatrzymywał się na stacji!
Teraz najgorsze: będą jechać w nocy (Leona nie znosi jechania w nocy, bo panicznie się boi, że kierowca uśnie, co spowoduje wypadek)...
A co się robi w nocy? Właśnie, śpi się. Czyli wychodzi na to, że będzie musiała spać w autokarze (w ubraniach! FUU!) i to obok Alka!
Po 4- Dziewczyna nie wie z kim będzie miała pokój...
Po 5- Łazienki są na korytarzu. Pewnie cały czas będą zajęte...
A jak jakiś zboczeniec będzie ją podglądał? O NIE!
- Mamo, czy ja muszę jechać? Tyle pieniędzy straciliście na jakąś tam wycieczkę i to tak daleko....- marudziła Leona
- Ale koniec dyskusji! Przecież nie jedziesz sama! Czego ty się tak dziewucho boisz?- oburzyła się mama
- Eee...nie ważne....- mówiąc to Leona włożyła do torby podróżnej idealnie wyprasowane przez babcię ubrania
- Leonciu, kochanie! Nie ma się co przejmować. Zawsze na początku wszystko wydaje się straszne, a później sama zobaczysz jak będzie fajnie! Pamiętasz, tak też było z gimnazjum- uśmiechnęła się babcia pokazując kieszonkę przy dnie torby- Tu ci chowam pieniądze. Napisałam z boku na karteczce, te waluty brytyjskie, żebyś się nie pogubiła.
- Widzisz jak babcia się o ciebie troszczy, córuś?- pocieszył tato. Leona uśmiechnęła się.
O godzinie 19 dziewczyna była gotowa na wycieczkę.
Przy wyjściu z domu czekały na nią przepakowane podróżne torby. Gdy tylko Leona na nie spoglądała, robiło jej się niedobrze: już czuła smak choroby lokomocyjnej i całej tej nauki za granicą.
I na dodatek miała złamany obojczyk....
Ach.... nie zapowiada się ciekawe, oj nie....
Rozdział 7