25 stycznia 2013

Rozdział 6

          Leona obudziła się w nieznanym jej pomieszczeniu. Gołe, białe ściany przyprawiające o depresję, kremowe kafle, podłużne lampy dające jaskrawe światło...Jakiś obłęd!
- Ooo, Leonka się obudziła!- krzyknęła osoba o niskim, ale miłym głosie. Była to babcia .
- Córciu, dobrze się czujesz?- spytali rodzice.
- Emm..- Leona dopiero teraz spostrzegła, że jej ramiona są zagipsowane- Mamo! Co to jest!?
- Chodzi ci o to co masz na ramionach? - spytała spokojnie mama
- TAK!
- To jest przecież gips.
- No domyślam się, ale czemu mam zagipsowane ramiona? Jak ja wyglądam!- użalała się Leona
- Masz pęknięty (albo złamany.... hmm, sam już nie wiem) obojczyk- powiedział tato- Na wf-ie szalałaś i masz tego skutki.
- Co??? Ja szalałam na wf-ie?!
- Ależ kochana! Nie denerwuj się. Zaraz wypuszczą cię ze szpitala, bo operacja już się odbyła, a wszystkie badania odniosły pozytywny skutek. Jutro będziesz mogła pójść do szkoły! Patrz no, jak to się medycyna rozwija.... Człowiek sobie złamie kość i już następnego dnia może iść do domu! Niesamowite...
Leona nie ucieszyła się tą wiadomością. Skoro ma złamany obojczyk, powinna zostać w domu!

Następnego dnia...
          Gdy cała rodzina wróciła ze szpitala, była godzina 19. Leona chciała obejrzeć sobie jakiś ciekawy film. Lecz niestety babcia była szybsza. Gdy dziewczyna weszła do pokoju, babcia siedziała usadowiana w fotelu z kubkiem gorącej herbaty i kawałkiem ciasta.
- I jak tam się czuje nasza chora, hm? Bardzo cię jeszcze boli?- spytała troskliwie babcia
- Nie, nie boli, tylko przez gips jestem uziemiona. Nie mogę robić dosłownie nic!
- Moje biedactwo! Chodź no tu, to sobie oglądniemy coś....- babcia dostawiła drugi fotel dla Leony. - No, siadaj!
I w takim towarzystwie minął Leonie wtorkowy wieczór.
Dziewczyna postanowiła sobie, że wypyta kogoś w szkole, co tak naprawdę się stało, kto się nią zajął, czy ,,zapakowano'' ją na nosze i tak dalej...
Ale kogo by się tu spytać?....
Leona ma mało znajomych, być może z tego względu, że do osiedlowego gimnazjum  dołączyła dopiero w 2 klasie, więc wszyscy co przyszli w 1 klasie mieli już swoich ,,zaklepanych'' znajomych i nie spieszyło im się do nowych znajomości. Jedynie Alek wydawał się otwarty na innych, ale przecież nie będzie się pytać osoby płci przeciwnej o to co się stało w poniedziałek na wf-ie.
No cóż. Brak przyjaźni równa się braku wiadomości.
W szkole żadna z dziewczyn nie spytała się jej nawet o to, czy się dobrze czuje...
Tylko Alek pomagał jej w niesieniu torby z książkami.
- Boooże, co ty tam nosisz, że masz taką ciężką torbę!?-uśmiechnął się
- Noo ćwiczenia, podręczniki, zeszyty, żarcie, piórnik... Aaa! To może przez te książki, które miałam dzisiaj odnieść do biblioteki!
- Aha; to już rozumiem...
          Ostatnią lekcją była muzyka.
Alek, miał przygotować prezentację o Ludwigu van Beethovenie. Opowiadanie o tym wybitnym człowieku szło mu tak płynnie, jakby Beethoven był jego bardzo dobrym znajomym. Nauczycielka była urzeczona.
- Pięknie!!! - pani od muzyki zaczęła klaskać- Brawo! Ocenę najwyższą ci młodzieńcze daję, boś mnie w zachwyt wprawił! Gratulacje ci zaiste składam, monsieur! Oby tak dalej, oby tak dalej.- po tych ,,uroczystych,, słowach zabrzmiał dzwonek na przerwę.
Alek znów pomógł Leonie z torbą.
- Och, składam ci podziękowania dobrotliwy chłopcze. Wdzięcznam ci będę dozgonnie, ale nie wiem jak się odwdzięczyć.
- Jakże osobliwe są słowa płynące z ust twoich! Spamiętać je sobie muszę, madame.
- Gdy tak słucham ciebie i mnie, zastanawiam się, jak dawniej ludzie mogli posługiwać się tym dostojnym językiem...
- Niektórzy nadal go używają, np. taka pani z muzyki...
- Ach, racja. Zapomniałam.- uśmiechnęła się Leona

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Dziękuję!/ Thank you!
Jeśli piszesz z konta 'Anonimowy' imieniem lub nickiem- będzie mi łatwiej odpisać ;))