30 marca 2013

Rozdział 18 /cz.II/


           Po obejrzeniu notatnika Alka, Leona była pod ogromnym wrażeniem umiejętności chłopaka. Nie przypuszczała, że taki zwyczajny osobnik jak on, jest w stanie narysować coś tak pięknego! Niesamowite; niesamowite! Urzeczona tymi 'arcydziełami' dziewczyna postanowiła pójść do kierownika hotelu i skserować tam sobie rysunki Alka. Dla niepoznaki, znowu owinęła notes chustą, po czym wyszła z łazienki skradając się na palcach niczym intruz. Otworzyła drzwi, rozglądnęła się i ujrzała Alka opierającego się o ścianę, z rękoma na krzyż, przez co aż wrzasnęła.
- Boże! Co tak ludzi straszysz!?- oburzyła się Leona. 
- Ja straszę?...- spytał Alek unosząc brew.
- TAK, do cholery!- zdenerwowała się dziewczyna.
- Dobra, dobra. Oddaj notatnik.
- Jaki notatnik?! O co ci chodzi?!
- Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi...
- Wcale nie udaję, że nie wiem o co chodzi!
- To pokaż, co chowasz w tej chuście za swoimi plecami.
- A co, to już chusty nie wolno sobie trzymać... za plecami...?
- Wolno, wolno, ale Ty masz w niej mój notatnik. Oddaj go.
- Ty jesteś jakiś nienormalny! Czepiasz się o Bóg wie co!- po tych słowach, Alek najzwyczajniej w świecie wyszarpnął Leonie chustę wraz z notatnikiem i popatrzył się na nią spod oka, na co dziewczyna odparła, że bardzo ładnie rysuje.
- Ale z Ciebie kłamczucha. Oj Leona.- pokręcił głową Alek, dyskretnie się uśmiechając.
- No co?! Do ciekawskich w końcu świat należy!
- A nie do odważnych?
- Do odważnych też, ale przede wszystkim do ciekawskich.
- Niech Ci będzie, ale następnym razem jak będziesz chciała 'pożyczyć' mój notatnik, po prostu spytaj.
- Pytałam i pytałam, a Ty NIE!
- Pytałaś się w sposób niezwykle nachalny. Pamiętaj, że zawsze jak będziesz się tak pytać, uzyskasz jedną, jedyną odpowiedź: NIE.
- Zapamiętam sobie... - Leona odwróciła głowę w bok, gdyż dostrzegła, że chłopak patrzy się jej prosto w oczy.- Nie patrz się tak na mnie! Bo mnie zabijasz wzrokiem, zły człowieku.
- Wiem o tym. Okej, mam do Ciebie jeszcze jedną sprawę. Pytałaś się siostry?...
- Ups. Nie. Zapomniałam! Ale mogę zaraz do niej zadzwonić, jeśli zechcesz!
- Dobra, jak do tej pory nie zadzwoniłaś, to już nie musisz. Wiesz, że teraz mamy czas wolny? Jak chcesz, to możesz iść ze mną 'na miasto'... Więc jak? Idziesz?
- A wolno w ogóle?
- Pewnie nie wolno, ale co z tego.- zaskoczona tą odpowiedzią Leona popatrzyła się na chłopaka, na co ten ponowił swoje pytanie.
- Dobra. Mogę pójść z Tobą, ale jak coś się stanie, cała wina przejdzie na Ciebie, okej?
- Okej, okej; umiem się wymigać ze wszystkiego. Za dziesięć minut widzimy się tu, na ławce. Jakoś musisz przemycić kurtkę... Nara.- mówiąc to, chłopak zniknął w ciemności korytarza.
- Nara.- odparła Leona, chociaż Alka już nie było widać.
          Wstrząśnięta podjętą przed chwilą decyzją, Leona podreptała do swojego pokoju, szurając starymi jak świat trampkami Karoliny. Dziewczyna nie wiedziała, dlaczego zgodziła się pójść z chłopakiem 'na miasto'*. Przecież to się może źle skończyć! A jak ich ktoś napadnie, pobije i Bóg wie co jeszcze!? Tak na marginesie, Londyn to miasto bandytów... Och, och, po cóż ona się zgadzała? Ale już (jak to się mówi) 'po ptakach'. Klamka zapadła.
Plan na najbliższy czas, zapowiada się tak: trzeba będzie wcisnąć jakiś kit bojącej się samotności Oldze, następnie przemycić kurtkę i udać się w kierunki ławki na korytarzu. W teorii proste, lecz w praktyce bardzo trudne.
Bajką, którą udało się wpoić Oldze, było to, że Leona strasznie źle się czuje, więc musi pójść do pani Lisowskiej, żeby ta dała jej jakieś proszki. Zatroskana Olga zaoferowała ze swojej strony pomoc, to jest odprowadzenie dziewczyny do nauczycielki, ale Leona stanowczo zaprzeczyła, a Olga nie próbowała z nią dyskutować.
Uf, teraz zostało tylko wziąć kurtkę i udać się w stronę ławki.
Ale jak tu wziąć kurtkę, skoro Olga siedzi przy szafie, niczym strażnik przed wrotami ogromnej fortecy? Nagle Leonie przypomniało się, że jak ostatnim razem chciała wyjść na dwór, w pośpiechu odwiesiła swoje okrycie na wieszaku, przed pokojem. Ale szczęście!
Już chwilę później, dziewczyna siedziała sobie na ławce, a dosłownie na swojej kurtce. Jeśli chodzi o Alka, to przyszedł on kilka minut po Leonie, przepraszając za to, że nie zjawił się jako pierwszy. Oczywiście dziewczyna te przeprosiny przyjęła.
           Wyjście z hotelu, polegało na przeciśnięciu się przez okienko w toalecie na parterze (tak zrobił Alek, w pierwszy dzień po przyjechaniu do Londynu, więc ten patent był już sprawdzony i godny zaufania). Leona bardzie się zdziwiła, a nawet wystraszyła, gdy to usłyszała, lecz na szczęście Alek wytłumaczył jej wszystko, krok po kroku tak, że dziewczyna uspokoiła się w pełni. Już po chwili każde z nich znajdowało się w toalecie (Leona w damskiej, Alek w męskiej) i ostrożnie wychodziło przez ciasne okienko tuż pod sufitem. Kiedy znaleźli się na dworze, Alek wyciągnął swój notatnik i pokazał dziewczynie plan na najbliższą godzinę. Leona pokiwała głową (niby, że wszystko jej pasuje) po czym gwałtownie obróciła się i zrobiła kwaśną minę.
I właśnie od tego momentu, życie dziewczyny całkowicie się zmieniło...


* Jeśli ktoś nie czytał poprzednich rozdział, to od razu mówię, że 'wyjście na miasto' jest tutaj przenośnią i chodzi w niej o to, że Alek z Leoną nie idą na zakupy, randkę czy coś w tym stylu, tylko idą 'węszyć' w sprawie zabójstwa przyjaciółki Alka- Honoraty.





_____________________________________
Przeczytałeś|-aś? Skomentuj! Każdy komentarz, to o g r o m n a motywacja do dalszego pisania ;) I to jeszcze z wybitymi palcami ;c






29 marca 2013

Awesome photos from inspiration's pages.

Ta notka nie będzie w ogóle powiązana z moim dotychczasowym opowiadaniem, ale koniecznie muszę wam pokazać przepiękne zdjęcia, które udało mi się znaleźć bodajże na tumbrl albo pingerze. Proszę bardzo, oto one ;-):







(Mniej więcej, tak wyobrażam sobie hotel z mego opowiadania)





O takiej fryzurze marzę! Chcę zamienić te moje kręcone kłaki na proste uporządkowane, krótkie włosy! ;-D



Balonik, balonik i po baloniku ;o




Gapię się w to morze, gapię i nie mogę przestać.... Moje nowe uzależnienie..



Lana *.*







Przepraszam, że ten post taki nijaki, że nie ma dalszej części rozdziału, ale zaraz wyjeżdżam i nie będzie mnie cały weekend i chciałam was o tym poinformować. Być może w niedzielę wieczorem dodam następny rozdział. Pozdrawiam ciepło!
Róża ;*


27 marca 2013

Rozdział 18 /cz.I/

          Po kilkunastominutowej przerwie nadeszła pora na niechciane przez nikogo (no może z wyjątkiem nauczycielek) lekcje. Każdy miał na nie wziąć ze sobą gruby zeszyt i długopis, o dziwo nic więcej. Sala w której miały się odbywać zajęcia, znajdowała się na najwyższej kondygnacji hotelu i służyła do wykładów dawanych m.in. przez przyjeżdżających tu 'inteligentów'. Była ona pomalowana na jasny, trudny do określenie kolor; widok z okien ukazywał wielki, cały pokryty śniegiem park w którym roiło się od ludzi- widocznie lubili do niego przychodzić. Na przedzie sali stało potężne, bukowe biurko, na którym stała typowa dla takich miejsc zielona lampka. Jeśli chodzi o ławki, to były ona porozmieszczane w równych odstępach, wyglądających jakby były odmierzane centymetrem krawieckim. W kątach pomieszczenia stały etażerki powypełniane po brzegi różnymi różnościami, które z nauką raczej nie miały nic wspólnego... Ale cóż; przynajmniej trochę ozdabiały to puste, nieco szpitalne, lecz utrzymane w dobrym stylu wnętrze.
            O godzinie 11 sala lekcyjna była już pełna rozwrzeszczanych i jakby wciąż rozespanych uczniów. Nikomu z nich nie chciało się uczyć, tym bardziej Leonie.
Dziewczyna zajęła miejsce w ostatniej ławce przy oknie, gdyż tylko tam miała okazję siedzieć z wyciągniętymi naprzód nagami i to bez interwencji nauczyciela. Olga natomiast została poproszona przez panią Lisowską do asystowania jej podczas zajęć. Zdziwiona tym faktem dziewczyna popatrzyła się przez chwilę na nauczycielkę, po czym dostawiła sobie do biurka krzesełko. Jeśli chodzi o Alka to usiadł sobie niedaleko Leony, przy wypchanej różnymi bibelotami etażerce.
Lekcja się rozpoczęła.
Pani Lisowska usiadła sobie na biurku (jak to w zwyczaju mają nauczyciele) po czym chwyciła dziennik niczym paletę do mieszania farb i zaczęła wyczytywać kolejno nazwiska (a było ich 45...). Okazało się, że nikogo nie brakuje, no bo jakby mogło kogoś brakować, skoro wszyscy znajdują się w jednym budynku?...
          Pierwsza lekcja była pomieszaniem matematyki z fizyką. Leona nic z tego nie rozumiała. Matma i fizyka to dwa przedmioty, których nienawidziła, a zresztą, kto je lubi? Lisowska gadała, dyktowała (oczywiście Leona nic nie zapisywała) i od czasu do czasu prosiła Olgę o rozdanie jakichś niedokserowanych świstków papieru. Alek również nie uważał. Zajęty był bodajże rysowaniem, tak to mniej więcej wyglądało. Głowę miał przechyloną w bok i mrużył oczy, jak to się robi dla uzyskania lepszego efektu. Leona popatrzyła się na niego unosząc brwi, po czym spytała:
- Ej, ty rysujesz?- w tym momencie Alek otrząsnął się i natychmiast schował notes do kieszeni.
- Ja? Nie.- odparł sucho, kryjąc głowę w książce.
- Aha, już ci wierzę. Wszystko widziałam. Rysowałeś!
- Więc po co się mnie pytasz, skoro wszystko widziałaś?- odburknął Alek, stopując zaskoczoną dziewczynę.
- To chociaż pokaż, mądralo cholerna coś tam wymalował...-parsknęła z oburzeniem Leona.
- Mądralo? Cholerna?- spytał ironicznie Alek.
- Nie chwytaj mnie za słowa! Pokazuj coś tam nabazgrolił.
- Ciszej, ciszej, Lisowska cię usłyszy. A obrazka nie pokażę!
- Bo pewnie brzydki... Ale ja i tak chcę zobaczyć!!!- w tym momencie pani popatrzyła się na Leonę wzrokiem, którym mógłby zabić niejednego, złego człowieka.
- Leona, chcesz się zamienić ze mną miejscem?!
- Stara, nauczycielska gadka...-pomyślał sobie Alek, kręcąc z przekąsem głową.
- Nie, bo przeze mnie pani straciłaby pracę. Juuuż będę cicho; proszę sobie nie przeszkadzać i kontynuować lekcję.- tąż dyplomatyczną odpowiedzią Leona oszołomiła nauczycielkę, na co ta odparła:
- I bardzo słusznie. Tymczasem wróćmy do naszych pierwiastków...
          Gdy ta całogodzinna i potwornie nudna lekcja się skończyła, Leona odetchnęła z ulgą. Co prawda, jej zeszyt świecił pustkami w porównaniu do zeszytu Olgi, ale dziewczyna się tym w ogóle nie przejęła. Bardziej interesował ją notes Alka, a dokładnie jeden jego rysunek. Z całej siły pragnęła go zobaczyć! A to, że z natury była bardzo ciekawska, podważało ten fakt jeszcze bardziej. Dziewczyna postanowiła, że zdobędzie ten notes na 'swój urok osobisty'. Jak sobie obiecała, tak też zrobiła. Już chwilę później stała przed pokojem w którym mieszkał tymczasowo Alek. Dziewczyna zapukała do drzwi, po czym wtargnęła do środka, nie pytając nikogo o zdanie. Zaskoczeni chłopcy popatrzyli się na nią kwaśną miną po czym chórem orzekli, żeby stąd wypieprzała. Oczywiście ona tego nie zrobiła. Rozejrzała się po wnętrzu, po czym chyłkiem rzuciła trzymaną w ręce chustę na leżący na stoliku notes Alka.
- Doobra! Już się stąd zbieram, po prostu pomyliłam pokoje, pajace! Siema.- mówiąc to, dziewczyna chwyciła chustę wraz z notesem i wybiegła z pokoju. Uśmiechając się, pomknęła do toalety- jedynego miejsca, w którym nikt jej nie zobaczy.
Gdy tylko przeszła przez długi korytarz i zamknęła się na klucz w wąskiej na metr toalecie wyjęła spod chusty Alkowy notatnik. Jego okładka była tak zwykła, że zwyklejszej już mieć nie można było. Jeśli chodzi o zawartość, była ona o niebo ciekawsza. Jakieś kilkanaście stron zapisanych było graficznym pismem Alka, ale Leona ich nie przeczytała- po prostu jej się nie chciało. Nagle dziewczyna natrafiła na rysunki, czyli coś, czego właśnie szukała. Gdy tylko zobaczyła pierwszy z nich, szczęka jej opadła. Obrazek był oszołamiająco realistyczny i namalowany sprawną, pewną ręką. Następne, były równie piękne jak poprzednie. Dla łatwiejszego wyobrażenia sobie tych dzieł, pod spodem zamieszczam coś do nich podobnego:
malchance







YourMorphine





SadPanda











Leonę zdziwiło to, że każdy obrazek przedstawiał przedstawicielkę płci żeńskiej, a nie męskiej. Może i lepiej, że chłopak rysuje dziewczyny, przynajmniej wiadomo, że nie gej...








___________________________________________
Paluszki wciąż mnie bolą, ale na szczęście okutane są ze wszystkich stron szynami i bandażem, więc jak piszę, to aż tak bardzo nie cierpię ;-) Jakoś wymęczyłam ten rozdział, mam nadzieję, że się spodoba. A pod spodem moje ćwiczenia w pisaniu z wybitymi palcami ;-D:


 I życzenia ode mnie..... :)





Pa pa! ;)

23 marca 2013

Rozdział 17 /cz.III/

          Alek wdrapał się na otworzone (aż do tej pory) okno i sprawnie wszedł do środka. Ściągnął ubrudzoną kurzem kurtkę, zabłocone buty oraz wyprostował kilkoma ruchami pogniecione spodnie. Gdy wyszedł z łazienki, nie ujrzał (na jego szczęście) nikogo na korytarzu. Długimi i cichymi krokami powędrował do swojego pokoju- wszyscy jego współlokatorzy jeszcze spali. Uf. Nikt go nie nakrył; i to się nazywa mieć szczęście!
Była godzina 9:45, więc miał jeszcze trochę czasu do śniadania. Wyciągnął z podróżnego plecaka wujka gruby notes w linię i zaczął zapisywać, co dzisiaj zobaczył (zrobił to, dla niepogubienia się w tych wszystkich faktach). Wyglądało to mniej-więcej tak:

1. Dzień
- Szef mafii nazywa się Killan. Pewnie niedługo zmieni nazwisko, dla niepoznaki oczywiście.
- Ma pod sobą około 100 ludzi (jak nie więcej).
- Killan jest wysoki, dobrze zbudowany, łysy, na szyi ma wytatuowanego węża (nie jest on wielki, dość trudno go zauważyć), nosi długi, czarny płaszcz z podrobionej, taniej skóry.
- Jego asystent jest niski, gruby i wołają na niego 'Alfa'.
- Cała ta banda nie ma stałego miejsca spotkania- umawiają się w różnych miejscach, o różnych porach.
- Ich samochód to najprawdopodobniej czarny pick-up toyoty. 
- Na tylnym siedzeniu w ich aucie znajdują się rzeczy Honoraty- portfel, telefon, tablet, 4 płyty i 3 obrazy. 

Jeśli chodzi o rzeczy Honoraty, umiejscowione w pick-upie toyoty, to Alek ich nie wziął. Po pierwsze- auto było zamknięte, po drugie gdyby je stamtąd zabrał, ci bandyci na pewno domyśliliby się, że ktoś tu był i węszył. Dlatego tego nie zrobił- zbyt duże zagrożenie ciążyłoby wtedy nad nim, nad jego wujkiem i może nawet nad resztą uczniów.
Gdy skończył pisanie w notesie, akurat obudził się jeden z jego współlokatorów- Mati. Zaczął on gadać o tym, jaki to Alek 'ranny ptaszek' i że wg niego nienormalnym zachowaniem jest wstawanie tak wcześnie, a na dodatek jeszcze w dzień wolny od szkoły, na co Alek przypomniał mu, że dziś nie jest dzień wolny od szkoły i że zaraz po śniadaniu idą się uczyć. Mati pokręcił z przekąsem głową ziewając, po czym machnął ręką  i orzekł, że to nie to samo co zwykła buda u nich na osiedlu. Trzeba było przyznać- miał rację.
          O godzinie 10:30 cała wycieczka siedziała już przy długim stole (bez obrusu, ze względu na zostające po jedzeniu plamy) czekając na podawane przez kelnerów śniadanie. Po chwili z za czerwonej zasłony oddzielającej kuchnię z restauracją wyłoniła się niskiego wzrostu kobieta, o farbowanych na rażący blond włosach. Najwyraźniej była kelnerką, gdyż trzymała na swych pulchniutkich rączkach dwie tace z napojami (tj. z herbatą, kawą zbożową i wodą).
- Co za chamstwo, nawet soku nie dali!- krzyknęła do siebie w myśli Leona. To samo powiedziała Olga, z tą różnicą, że na głos. Oburzona kelnerka, zmarszczyła nos, odwróciła się na pięcie, po czym poszła do kuchni i przyniosła sok.
- I teraz wszyscy zadowoleni?- spytała kobieta, patrząc chytrze na Olgę.- Zaraz kolega przyniesie wam jedzenie.
Jak też powiedziała, tak po chwili się stało. Kolega- kelner przyniósł świeże pieczywo, masło, wędliny, sery i tym podobne 'rarytasy'. Jak dla większości uczniów jadłospis ten był nieco ubogi, gdyż brakowało w nim 'podstaw śniadaniowych' takich jak płatki owsiane czy tam zbożowe, dżemy i twarożki. No ale cóż; ważne, że każdy ma co do pyska włożyć.
         



____________________________
Dzisiaj krótszy rozdział, bo w piątek na wf-ie wybiłam sobie dwa palce u prawej ręki -środkowy i wskazujący, przez co ciężko mi się pisze ;/

Pozdrawiam! c;


20 marca 2013

Rozdział 17 /cz.II/


          Tymczasem w hotelu Leona próbowała usnąć. Co prawda o godzinie 22 leżała już w łóżku pod kołdrą, czytając książkę, lecz do tej pory jeszcze nie udało jej się zasnąć, a nadmienię, że była godzina 7. Gosia, Mania i Olga już od dawna słodko spały, od czasu do czasu pochrapując. Olga spała snem niespokojnym- co chwila przewracała się z boku na bok, rozgrzebywała kołdrę i nerwowo kręciła głową pełną kremowych, krótkich loczków. Leona współczuła jej, że się tak męczy, choć zresztą sama nie miała lepiej: od jakichś 9 godzin robiła to samo co jej koleżanka, z tą różnicą, że nie spała. No może kilka razy udało jej się zdrzemnąć, ale nie na długo. Leona wiedziała, że już nie uśnie, więc wstała z łóżka i udała się w stronę okna; usiadła na szerokim parapecie i nagle dostrzegła jakieś dwie postacie, najprawdopodobniej byli to mężczyźni: (dziewczyna rozpoznała to po charakterystycznym kroku) obydwoje bardzo wysocy (pierwszy mógł mieć metr osiemdziesiąt wzrostu, a drugi prawie dwa). Gdy tylko zbliżyli się bardziej do budynku hotelu, Leona rozpoznała ich po twarzach- ten niższy to był Alek, a ten wyższy to facet, który siedział na ławeczce obok jej siostry, gdy tu przyjechała. Z początku dziewczyna zdziwiła się, co robią w taki mróz i to tak wcześnie rano na dworze, lecz potem przypomniały jej się słowa Alka, mówiące o tym, po co tu przyjechał. Pewnie ten wyższy facet w czarnym płaszczu, to jego wujek, o którym tyle jej mówił. Twarz jego była niezbyt sympatyczna, chociaż jakby jej się dłużej przyjrzeć, wyglądałby całkiem miło. Alek stał z wujkiem jeszcze chwilę przed hotelem, a potem razem poszli w stronę ulicy leżącej na wschód od dużego parkingu: Alek krokiem długim i sprężystym, natomiast jego wuj krokiem spokojnym i dystyngowanym.
Szczerze mówiąc, Leona bardzo chciałaby tam z nimi pójść. Nieważne gdzie, jak i kiedy. Po prostu chciałaby i koniec. Chociaż była ona dziewczyną nieśmiałą, chowającą się przed przygodami, teraz doznała ogromnej ochoty wyjścia na dwór i 'powęszenia' po okolicy razem z Alkiem i jego wujkiem. Jak też jej się zachciało, tak też postanowiła zrobić. Sprawnie zeskoczyła z parapetu, wyciągnęła ze swojej części szafy pierwsze-lepsze napotkane przez nią ubrania, założyła je i już miała wychodzić, gdy nagle usłyszała głos dotychczas śpiącej Olgi.
- Hej, gdzie tak wcześnie idziesz?- spytała zaspanym głosem Olga.
- Ja... nigdzie... to znaczy do toalety...- odpowiedziała jej niepewnie Leona.
- Nie ściemniaj. Idziesz do tego Alka i jego... e... dobra, kogoś tam z rodziny, nieprawdaż?
- Skądże! W taki mróz i w taką ciemność???
- Dlaczego nie? Leona, mnie nie oszukasz, widziałam jak wstałaś z łóżka i patrzyłaś na Alka i ... kogoś tam z rodziny. A w twoich oczach dostrzegłam niepohamowaną chęć spotkania się z nimi.- rzekła Olga, teraz już głosem całkowicie przytomnym i 'wybudzonym'.
- Dobra! Tak, chciałam wyjść na dwór i? Co w tym złego, hę?
- Nie wyjdziesz tak łatwo, oj nie. Przy wyjściu z hotelu są kamery. I najprawdopodobniej stróże. Ciężko by było niepostrzeżenie obok nich przejść...
- To jak mam wyjść?!
- Nijak. Nie da się. Kropka.
- Ale Alek jakoś wyszedł!
- Pewnie przez okno w kiblu, tam przynajmniej nie ma kamer.
- To też tak wyjdę, cóż za problem!
- Skoro tak ci zależy... Ach, właśnie- nie wiesz dokąd oni poszli. Wg mnie najlepszym rozwiązaniem w tej sprawie będzie spytanie się Alka (np. przy śniadaniu, jak już oczywiście wróci) o to, czy byś mogła z nim pójść do... och! Gdziekolwiek to jest! Ale jutro! W dzień! NIE DZISIAJ, BŁAGAM,
NIE    D Z I S I A J!- mówiąc to, Olga popadła w histerię, zaczęła płakać, ale na tyle cicho, by nie obudzić współlokatorek.
- Ej, Olga? Co ci? Czemu płaczesz?- spytała zatroskana Leona.
- Ja po prostu nie chcę tu zostać sama, NIE CHCĘ!-chlipała do bluzki Leony rozhisteryzowana Olga-  Jak jestem sama, bez żadnej, znanej i lubianej przeze mnie osoby, potwornie się boję! Sama nie wiem czego, po prostu panicznie się boję, ogarnia mnie lęk przed całym otaczającym nas światem!
- Ale... skąd ci się to bierze?- spytała Leona, mówiąc sobie w myślach, że ,,to pewnie na tle depresyjnym''.
- Nie wiem, no cholerna nie wiem! Jakbym wiedziała, to bym nie robiła tego całego cyrku!
- Dobrze to zostanę; tylko już nie płacz, proszę, bo zaraz i ja się rozpłaczę.- dla poprawienia humoru koleżance, Leona uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Wiesz co, lubię cię!- w tym momencie Olga przytuliła się do dość zszokowanej tym faktem Leony.
          Do godziny 10 (czyli aż do śniadania) dziewczyny rozmawiały o wszystkim, o czym się tylko dało: o szkole, rodzinie, o sobie itd. Od ich coraz głośniejszego gadania obudziła się Mania (o, zrymowało się!). Ofukała Leonę i Olgę, że ją obudziły po czym wyjęła z szafy swoje ubrania i poczłapała do łazienki. Jakieś 15 minut później obudziła się Gosia, pytając się, gdzie Mania, na co uzyskała odpowiedź, że w łazience.





______________________________
Czytasz=Komentujesz
Każdy komentarz, to dla mnie wielka motywacja do pisania *.*
Och, jutro pierwszy dzień wiosny! Jak fajnie! Szkoda tylko, że u mnie nie widać tego za oknem... Wszędzie śnieg i błoto -.-






 






17 marca 2013

Ask me if I care :)

Od dzisiaj możecie mnie 'wypytać' na Ask'u :).
Ask Lika Natia





16 marca 2013

Rozdział 17 /cz.I/

          Była godzina 5 rano. Alek wiedział, że albo teraz wstanie i potajemnie wyjdzie z hotelu, albo będzie musiał czekać kilka dni do następnej okazji. Oczywiście wybrał pierwsze wyjście. Śniadanie było dopiero o 10, więc miał mnóstwo czasu na spotkanie z wujkiem i udanie się w ciemne strony miasta.
Założył na siebie grubą, polarową bluzę, sportową kurtkę i nieprzemakające buty (na dworze było około -5 stopni Celsjusza), po czym na palcach wyszedł z pokoju, tak by nikt go nie usłyszał i nie zauważył. Uf, udało się. Teraz był sam w długim, ciemnym i pustym korytarzu. Co jakiś czas dało się usłyszeć wodę płynącą w rurach, albo ciche pobrzękiwanie telewizora z pokoju o numerze 140.
Plan Alka był nieskomplikowany- wystarczyło zejść na parter, udać się do toalety (niby za potrzebą), po czym otworzyć średniej wielkości okienko (tuż po przyjeździe chłopak sprawdził, czy w ogóle da się je otworzyć; okazało się, że da) i najnormalniej w świecie przez nie wyjść. Jak postanowił, tak też zrobił. Gdy tylko znalazł się w łazience, zwinnie otworzył okienko znajdujące się nieco pod sufitem, a następnie wdrapał się na nie (przy pomocy kaloryfera) i wyskoczył na podwórze.
Było cholernie zimno. Jeszcze zimniej niż się spodziewał. Oprócz tego było ciemno i zapowiadało się na deszcz. No ale cóż, trudno.
          Wujek Alka mieszkał niedaleko hotelu, w małym, jednorodzinnym domku na końcu ulicy. Chociaż była dopiero 5, czyli godzina o której wszyscy śpią i mają powyłączane światła, w domu wujka Alka było całkowicie na odwrót. W każdym oknie paliło się żółte, ciepłe światło, dzięki któremu można było zobaczyć wnętrze mieszkania.
Alek jednym, mocnym szarpnięciem otworzył furtkę (chociaż była ona zamknięta na klucz) i udał się wyłożoną kostką dróżką do drzwi. Zapukał, lecz w rezultacie nikt mu nie odpowiedział. Znowu zapukał- tym razem kilka razy i znacznie głośniej. Wujek go usłyszał i natychmiast otworzył drzwi.
- Ohoho, kogoż to moje oczy widzą? Synka chrzestnego! Widziałam cię wczoraj pod hotelem, tylko był za duży tłum, a ja nie chciałam się przez niego przepychać. Rozumiesz, pognietliby mi płaszcz. Ach te dzieciory niewychowane. Oczywiście, nie mówię o tobie, młody. To co? Idziemy ,,powęszyć''?- spytał wujaszek unosząc nieco jedną brew.
- Jasne, przecież po to tu przyszedłem. -odpowiedział mu Alek.
- I ma się rozumieć, panie Sherlocku. Możemy założyć, że ja będę Watsonem, pasuje?
- Pasuje. To zbieraj się wujek, a ja tu poczekam.
- Chcesz czekać tu na mrozie? Lepiej by ci było poczekać u mnie w przedpokoju, chociaż mam straszny syf, no ale przynajmniej będzie ci cieplej. Chodź, chodź młody.
- Idę, idę 'stary'.- odparł Alek, wchodząc do nieogarniętego (w sensie nieposprzątanego) domu wuja.
W całym pomieszczeniu unosił się zapach kawy, niedojedzonego obiadu i dezodorantu, co tworzyło nieprzyjemną dla nosa kompozycję. Chłopak usiadł na pufie tuż przy stercie niepoukładanych papierów. Z tego, co z nich wyczytał, wywnioskować by można, że te 'niepoukładane papiery' to ważne sekcje zwłok jakiegoś mężczyzny. Ach, ten wujek!
Alek raz usłyszał od swego ojca, że wujek w prosektorium (prosektorium to miejsce pracy chrzestnego), przy  z w ł o k a c h  jada obiady! I to bez żadnego pochamowania. Dla niego (wujka oczywiście, nie ojca) poważne zabójstwo, to powód do wymyślania 'czarnych kawałów'! ,,On sięga szczytów bezczelności, a  ja pozwoliłam by był ojcem chrzestnym mego syna!''- mawia oburzona matka Alka, pani Górska.
              Po paru minutach wuj Mareczek (tak mawiają na niego znajomi) wyszedł z głębi mieszkania, z podróżnym plecaczkiem na ramieniu. Pokazał ręką, by Alek wstał, po czym wyciągnął z pufy (była ona otwierana) pęk kluczy.
- Nieźłeś ukrył te klucze, wuju.- zdziwił się Alek, na co wuj Mareczek uśmiechnął się pod nosem i zamknął drzwi: na zamek górny, środkowy i dolny, komentując, że jak złodziej zobaczy tyle zamków, to mu się nawet nie będzie chciało przez furtkę przechodzić, a co dopiero włamywać się do chałupy.
              Gdy tylko obydwoje udali się w stronę miasta, zaczęło kropić. Wujowi najwyraźniej to wcale nie przeszkadzało, natomiast Alek się wściekł.
- Świetnie, zaraz lunie i jak wrócę do hotelu to wszystko będę miał mokre, a co wtedy Lisowska sobie pomyśli, no co cholera, no?!- wrzeszczał do siebie w duchu potwornie zły Alek. Rozmyślania przerwał mu wujek Mareczek, pokazując coś palcem.
- Młody, to tu. Tutaj ostatnio widziałem tych prawdopodobnych mafiozaurów. Trzeba będzie cię ucharakteryzować na tutejszego, bo inaczej, to od razu pomyślą, żeś tu obcy i że węszysz. Powiem ci jeszcze jedną, ale bardzo cenną uwagę, słuchaj. Wiesz chyba, że najwięcej jest zabójstw pod hasłem ,,Widziałeś, musisz zginąć''? Więc bardzo cię proszę, nie przyglądaj się tu tak dokładnie wszystkiemu, bo na 100% ci coś zrobią, a mi będzie przykro, jak będę cię musiał badać w moim prosektorium.
- Dobra, dobra. A do tego twojego prosektorium, to ja nawet po śmierci nie zajrzę. - odparł z przekąsem Alek.
Charakteryzacja na 'tutejszego' polegała na przybrudzeniu kurzem lub popiołem kurki, wywinięciu niechlujnie spodni tuż przy dole i pognieceniu ich oraz ubrudzeniu błotem wymieszanym ze śniegiem butów. Nic nadzwyczajnego, ale jednak powodowało, że żaden człowiek się na chłopaka nie gapił tak, jak przed tą całą charakteryzacją.
- No! I teraz wyglądasz jak prawdziwy Londyński chłopak! Jeszcze ci tylko gazety pod pachę wcisnąć i ludzie pomyliliby cię z ich własnym dzieckiem! Uuuważajjj. Idzie chyba szef mafii. Tak, to on. Mamy go w aktach. Uch, straszny bandzior; kilkakrotnie zmieniał swoje dane, pewnie teraz nazywa się jeszcze inaczej, niż mamy go spisanego. Ale to mu nic nie da; jak go rozpoznam chociażby na drugiem krańcu świata...




_________________________________
Od dzisiaj postanawiam pisać długie i przemyślane rozdziały, a nie tak jak wcześniej. :-)








Ostatnio strrasznie polubiłam Lanę del Rey ;o




14 marca 2013

Rozdział 16 /cz.II/

        Gosia i Mania zajęły dwupiętrowe łóżko tuż przy oknie, z najlepszym widokiem na Londyn. Olga wybrała posłanie za szafą, w najciemniejszym kącie pokoju, twierdząc, że nie lubi światła, natomiast Leona usadowiła się na wygodnej, wysokiej antresoli. Po chwili, do pokoju weszła jedna z opiekunek wycieczki, pani Nowakowska. Spytała się, czy każdemu wszystko pasuje, bo jak nie, to zawsze można zmienić pokój, więc też i towarzystwo. Oczywiście, wszystkim wszystko pasowało. Po rozpakowaniu się, tj. ułożeniu ciuchów i innych przyborów w wyznaczonej części szafy, Leona zeszła dół. Tam przy recepcji, czekała jej starsza siostra, Karolina. Zdjęła już swój czarny płaszcz i okulary, przez co wyglądała mniej posępnie. Gdy tylko zobaczyła Leonę, na jej twarzy pojawił się szczery i ciepły uśmiech. Karolinie przypomniały się lata, kiedy to jeszcze była w Polsce. Były to lata spędzone w miłym towarzystwie rodziny. Och, jak bardzo chciałaby cofnąć czas i wrócić do tamtych lat! Może nie popełniłaby tylu raniących innych ludzi błędów..
        - Leosia! Hej! Jak Ty się dziecko zmieniłaś! Jaka Ty jesteś teraz do mnie podobna!- krzyknęła uradowana widokiem siostry Karolina.- Ale się stęskniłam! Ostatnim razem widziałam cię 2 lata temu!
- Widzimy się przecież prawie cały czas na Skypie...- mruknęła Leona.
- Oj, ale to nie to samo, co na żywo!- mówiąc to Karolina wskazała siostrze krzesełko obok niej, by ta usiadła.- Opowiadaj, co tam u Ciebie słychać, jak Ci minęła podróż, hę? Ach, właśnie, pokaż mi ten twój nieszczęsny obojczyk...- gdy tylko siostra Leony ujrzała przybrudzony gips, trochę ponadrywany od dołu, aż pisnęła. - Boże!!! Matka Cię tak puściła!?
- No... tak...
- Przecież to już się nie nadaje to użytku; jest brudne i popękane! Idę do tych nauczycielek i powiem im, że muszę ci zmienić gips.- wypowiadając ostatnie słowa Karolina wstała z impetem i ruszyła w stronę opiekunów wycieczki. Gdy tylko dojrzała panią Lisowską (na razie tylko ją znała) spytała, czy może zabrać Leonę do przychodni w której pracuje i zmienić jej gips, na co nauczycielka z oburzeniem popatrzyła na nią, po czym odpowiedziała, że nie pozwoli, by dziecko, które jest pod jej opieką oddaliło się od hotelu chociażby na metr.
- Proszę pani, to jest moja siostra! Nie pozwolę, by przez zły opatrunek coś jej się stało!- wrzasnęła wściekła Karolina.
- Jeśli tak pani zależy na zmianie tego opatrunku, proszę się udać do kierownika hotelu, by ten udostępnił pani apteczkę. Tylko na to mogę w tej sytuacji pozwolić.- odpowiedziała spokojnie nauczycielka.
- Tylko ciekawe, czy w tej apteczce jest gips... Dobra, idę sprawdzić. Żegnam panią.
- Do widzenia...- odburknęła pani Lisowska po czym pokręciła z przekąsem głową. To samo zrobiły pozostałe nauczycielki, siedzące obok Lisowskiej.
Gdy tylko Karolina znalazła gabinet kierownika, spytała się go czy nie mają tu może gipsu. Kierownik wyśmiał ją, a kiedy zobaczył, że kobieta nie ustępuje, uspokoił się, po czym przeszukał wszystkie możliwe apteczki. O dziwo, udało mu się znaleźć gips, który kiedyś był mu potrzebny do robienia łabędzi na zajęciach plastycznych, prowadzonych przez gościa hotelu. Karolina podziękowała mu, a następnie udała się do Leony nadal siedzącej na ławeczce przy recepcji. Gdy tylko ją ujrzała, pomachała do niej nabytym od kierownika gipsem, na co Leona wybuchła śmiechem.
- Nie śmiej się, nie śmiej, tylko dziękuj siostrze, że w tym wielkim hotelu znalazła gips. Chodźmy do łazienki, to ci ściągnę te gorsze kawałki i 'przykleję' nowe. Ej, gdzie jest łazienka?
- O tam, na końcu korytarza.- mówiąc to, obydwie siostry ruszyły na okupację łazienki. Niestety, musiały czekać przed nią jakieś 15 minut, gdyż któryś z uczniów zapragnął wziąć orzeźwiający po podróży prysznic. Ani Leonie, ani Karolinie nie wpadło do głowy, że na wyższych piętrach też są łazienki...
Po jakimś czasie młodej pielęgniarce udało się 'podreperować' stary gips.
- No i co Ty na to powiesz, hę? Pasuje?- spytał Karolina, uśmiechając się pod nosem.
- Taaak... jasne, jest świetnie...-odpowiedziała Leona przyglądając się białej, bardzo grubo nałożonej papie na jej ramionach.- A czy nie uważasz, że przez ten gips, jestem szersza w ramionach...?
- Eee tam. Przesadzasz. Nic cię nie poszerza, moja droga. Dobra, chodźmy stąd bo blokujemy innym kibel.- po tych słowach siostry opuściły łazienkę i udały się w stronę recepcji. Karolina oświadczyła, że już sobie pójdzie, po czym dyskretnie dała Leonie do ręki pieniądze.
- Na 'drobne' zakupy, bo wiesz, w Londynie jest tyyyle fajnych sklepów, że z tą kasą co masz od starych, nawet na koszulkę z napisem ,,I ♥ London'' ci nie starczy. Lecę, paaa!- mówiąc to, Karolina wypadła z hotelu jak z procy, po czym natychmiast wsiadła do pierwszej-lepszej taksówki i odjechała w siną dal. Leona stała jeszcze chwilkę patrząc się w ślad za siostrą, a następnie odwróciła się i ujrzała Olgę, przyjaźnie do niej machającą.
- Hej!- zawołała Olga.
- Cześć!- opowiedziała jej Leona.
- To Twoja siostra? Jak tak, to bardzo do Ciebie podobna, macie prawie identyczne rysy.
- Tak, to moja siostra. Chodźmy może gdzieś usiąść, nie będziemy przecież tak stać, no nie?
- O, jasne.
Dziewczyny udały się do restauracji, po czym zajęły miejsce przy regale z książkami. Dlatego akurat tam, ponieważ w innym razie  Olgę raziłoby słońce ....
Po chwili do ich stolika gwałtownie przysiadł się Alek. Szepnął Leonie coś do ucha, po czym ta odpowiedziała, że jej siostra była tu tylko chwilę i nie miała okazji na dłuższe rozmowy.
- A, okey... Jutro jak będziemy mieli 'czas wolny' idę do mojego wujka. Jak chcesz, możesz pójść ze mną. Cześć.- mówiąc do chłopak odszedł od stołu. Olga przypatrzyła mu się uważnie, po czym zaczęła opowiadać Leonie o sobie. To samo zrobiła Leona.




________________________________________
 Podoba się? Komentujcie, to baaardzo motywuje do dalszego pisania *.*!




 

10 marca 2013

Rozdział 16 /cz.I/

          O godzinie 13 cała grupa znalazła się na brytyjskim lądzie. Dla Leony szokiem był otaczający ją z wszystkich stron język angielski- ludzie mówili tu tak szybko i z tak 'miękkim' akcentem, że dla Polaka był to wstrząs. Jednak Alek jakoś specjalnie się nie 'wstrząsnął'. Być może dlatego, że co wakacje przyjeżdżał tu do swojego wujka.
Pani Ludwik zebrał i przeliczył uczniów, czy nikogo nie brakuje. Okazało się, że każdy jest, więc można było spokojnie wsiąść do autokaru i pojechać już pod sam hotel.
Po zajęciu miejsca, Leona nie mogła oderwać oczu od otaczających ją widoków. Wszystko inne, takie... 'nie-polskie'. Nawet śnieg jest inny; może bardziej przybrudzony? Hm... Być może...
          Po niecałej godzinie, autokar z piskiem opon zatrzymał się na hotelowym parkingu. Był on bardzo przestronny, przez co każdy kierowca miał tzw. swobodę parkowania.
Wokół hotelu rosły średniej wielkości drzewka, pokryte puszystym śniegiem. Na niektórych widać było mieniące się, złote lampki. Jeśli chodzi o sam hotel, to był on wykonany z porządnej, czerwonej cegły, okna w nim były wysokie na dwa metry (jak w starych, polskich kamienicach), a drzwi wejściowe przypominały bramy kościoła. Ogólnie rzecz biorąc, wszystko prezentowało się bardzo należycie.
Przed budynkiem stało kilka ławek. Na jednej z nich siedziała kobieta w czarnym płaszczu i przeciwsłonecznych ray-banach. Jakieś 4-5 metrów za nią stał wysoki, łysy mężczyzna w garniturze o bardzo wyraźnych rysach twarzy. Jego spojrzenie było nieobecne i trochę nawet przyprawiające o lęk.  Był on bardzo podobny do polskiego aktora-Janusza Chabiora (czyli Leona Berger z ,,Komisarza Alexa :D)
Kobietą, okazała się być Karolina- starsza siostra Leony, pielęgniarka, a mężczyzną był wujek chrzestny Alka.
- Leosia!- zawołała Karolina, stając na palcach, by pośród tłumu została zauważona.- Hej, słyszysz mnie!?- pielęgniarka krzyknęła tak głośno, że dopiero wysiadająca z autokaru Leona dostrzegła ją, po czym odruchowo do niej pomachała.
Kiedy wszyscy znaleźli się przed wejściem do hotelu, nauczycielka oznajmiła, że jak ktoś się będzie źle zachowywać, to odeśle to Polski, (taa, na pewno...) a rodziców zaprosi na specjalną rozmowę w towarzystwie p. pedagog, p. psycholog oraz pana dyrektora. Oczywiście nikt z uczniów jej w tę bajeczkę nie uwierzył.
- Leona, za chwilkę przedstawię się tej waszej  nauczycielce (tak na wszelki wypadek, wiesz przecież jacy opiekunowie wycieczek muszą być ostrożni...) i jak się rozpakujesz, to proszę, przyjdź tu do mnie na chwilkę, okej? Będę czekać, o tam, na ławeczce.
- Dobrze.- mówiąc to Leona zaprowadziła Karolinę do pani Lisowskiej. Ta przedstawiła się, powiedziała, że jest siostrą Leony i żeby nie było żadnych wątpliwości pokazała swój dowód. Nauczycielka skinęła głową, po czym oznajmiła, że Leona (po rozpakowaniu się) oczywiście może przyjść przywitać się z siostrą.
          W hallu hotelu unosił się zapach świeżości i nowości. Zresztą nie tylko w hallu. W całym hotelu czuć było ten zapach. Z początku wydawał się on nawet przyjemny, lecz na dłuższą metę stawał się coraz bardziej nie do zniesienia.
Po zameldowaniu w recepcji p. Lisowska z koleżankami porozdzielały uczniów do odpowiednich pokojów. Leonie trafił się pokój z numerem 138; znajdował się on na 3 piętrze, więc by się do niego dostać, trzeba było wchodzić po schodach (tu nadmienię, że nie było windy).
Leona jako pierwsza weszła do pokoju. Był on pomalowany na biało; tego samego koloru były też zasłony i numerek na drzwiach. Jeśli chodzi o meble znajdujące się w nim, to nie robiły one furory. Łóżka wyglądem przypominały łóżka więzienne, gdyż były wykonane z... metalu! Jedyne co je zdobiło to śnieżnobiałe materace, pościele i poduszki. Szafy wykonane były z czegoś drewno-podobnego pomalowanego na czarno.
          Zaraz po Leonie, do pokoju wpadła dziewczyna w krótkich, kręconych, kremowych włosach. Ubrana była ona w długą do kostek spódnicę w kolorze ziemi i rozpinany, turkusowy sweterek.
- Hej.-powiedziała do Leony. W odpowiedzi usłyszała to samo. Z tego co o sobie powiedziała, wynikało, że ma na imię Olga. Później, przyszły dwie dziewczyny, ubrane prawie tak samo. Obydwie miały długie, proste włosy, spięte w gładki, wysoki kucyk. Jedna z nich miała na imię Gosia, a druga Mańka (Marysia).

Oto zdjęcia, które najbardziej mi przypominały pokoje i hotel opisane w powyższym tekście.
Hotel (spróbujcie sobie jeszcze wyobrazić przed nim parking i będzie tak jak chcę)




Pokoje








____________________________
Sorki, że ten rozdział taki troszeczkę nie dopracowany, ale pisałam go w pośpiechu w drodze na  lotnisko, bo jechaliśmy z rodziną odebrać moją chrzestną ;* Ale mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza. Pozdrawiam gorąco!








9 marca 2013

Rozdział 15


          - Halo? Leona, wstawaj!- zaświergotała nauczycielka tuż nad uchem śpiącej dziewczyny.- Szybciutko, szybciutko, bo cię miną widoki.- po tych słowach Leona z trudem otworzyła oczy i niemal spadła z ławki na której leżała.
- AAA! Czemu nikt mnie nie obudził!?- wrzasnęła nauczycielce prosto w twarz i dopiero potem zorientowała się co zrobiła.- Ops... Przepraszam panią bardzo, ja... byłam bardzo zdziwiona i oszołomiona... dlatego ta reakcja, przepraszam...
- Powinnaś panować na sobą. Ale przeprosiny przyjęte. Teraz dołącz do grupy; albo sama cię do nich zaprowadzę.- mówiąc to pani Lisowska poprowadziła Leonę do wnętrza promu, a dokładnie do jego restauracyjnej części. Była ona bardzo schludna, czysta, nowoczesna i pełna praktycznych rzeczy. Leona dostrzegła Alka rozmawiającego z jakimś chłopakiem. Dyskutowali chyba o daniach, jakie im zaserwowano. Alek nie miał większych zastrzeżeń, w przeciwieństwie do jego rozmówcy- jemu ciągle coś nie pasowało: a to, że ziemniaki prawie zimne, sałatka przesolona, sok pełny chemii...
- Weź już nie marudź; nie jest najgorzej. Przypomnij sobie żarcie ze stołówki szkolnej. Ugh! Mój Boże, to się nawet dla świń nie nadaje.
- Hmm... no racja, ale wiesz, ta 'instytucja' jest większa, powinna zapewniać klientom porządny posiłek, nie przesolony i nie zimny!- oburzył się chłopak w granatowej bluzie.
- Ale moje danie jest w porządku; nic nie zimne ani przesolone. Po prostu miałeś pecha.
- A idźże, gadać się z tobą nie da!
- Da się, da. Tylko nie każdy umie.- odparł ironicznie Alek.
- To najwidoczniej ja nie umiem. Nara.- obrażony już całkowicie chłopak w granatowej bluzie, ze zdenerwowaniem odszedł od stołu. Alek zaśmiał się tylko w ślad za nim.- Ale cienias.- pomyślał sobie, po czym odniósł do baru pusty talerz. Tam spotkał Leonę, zastanawiającą się, co ma kupić.
- Hej.- powiedział sucho do dziewczyny.
- Cześć.- odparła równie płytko Leona.- Cholera, wszyscy już zjedli, tylko ja jeszcze zostałam.
- Jakbyś tyle nie spała... - nie zdążył dokończyć zdania, gdyż przerwała mu Leona.
- Tak, wiem; nie musisz mi tego wytykać... A zresztą lepiej, że spałam, bo nie musiałam patrzeć na ten ohydny prom od zewnątrz.
- Wcale nie jest taki zły, jakby się mogło wydawać.
- Oj dobra, dobra. Po fakcie.
          Leona zamówiła sobie sporą porcję łososia, do tego jeszcze sałatkę grecką oraz sok z grejpfrutów. Wszystko to wyglądało niezmiernie apetycznie, więc zajęła pierwsze-lepsze wolne miejsce i zaczęła pałaszować. Smakowało tak samo jak wyglądało. Już po piętnastu minutach, talerz był w pełni opróżniony.
- Ciekawe, co ja mam tu robić?...- pomyślała Leona, po czym postanowiła, że zwiedzi tą łajbę, bo ma jeszcze jakieś pół godziny. Gdy wychodziła z sali restauracyjnej, napotkała Alka, który najwyraźniej też planował zwiedzić prom.
- O, a co ty tu robisz?- spytał, patrząc się podejrzliwie na dziewczynę.
- Ja? Zapewne to samo co ty.
- Czyli też przyszłaś 'pozwiedzać'?
- Tak. Em, a pani w ogóle pozwoliła?
- Mnie to tam nie interesuje. Jak chcesz, to się spytaj.
- Nie wiem gdzie ta baba jest. A dobra, przecież się tu nie zgubię.- mówiąc to, Leona przeszła przez długi hall i udała się na zewnątrz. Gdy tylko otworzyła drzwi na promenadę, uderzył w nią silny zapach morza. Dopiero teraz zauważyła, jak statek się buja. Było to przyjemne uczucie stać na chwiejnym podłożu, czuć zapach morza, a przed sobą widzieć unoszące się z wiatrem fale. Chwilę relaksu przerwał jej wysoki głos pani Lisowskiej. Ach, czy ona zawsze musi przeszkadzać w takich chwilach!? Leona otrząsnęła się, po czym poszła za głosem nauczycielki.

***
- Stary, szef nas wyleje. Nigdzie nie ma tego jaszczura!- użalał się Tommy'iemu Mackie.
- Spokojnie, nie panikuj. To tylko pogarsza sprawę. Na pewno znajdziemy tą jaszczurkę. A tak w ogóle, to po co one szefowi?- spytał Mackie.
- Nie wiem. Killan miewa dziwne, a nawet bardzo dziwne pomysły. 
- Mi się wydaje, że on je po prostu sprzeda za kupę kasy i tyle. 
- Pewnie tak. EJ! MACKIE, PATRZ O TAM W OKNO! - krzyknął Tommy.
- No, widzę; jakieś akwarium czy terrarium...i?
- PRZECIEŻ TAM JEST JASZCZURKA! I TO TA, KTÓREJ SZUKAMY! MACKIE, JESTEŚMY URATOWANI!
- Ale jaja. I to okno jeszcze otwarte. Zaraz ją podwędzimy.- tak jak powiedział Mackie, tak też zrobili. Chwilę później, jaszczurka znalazła się w kartonowym pudełku z dziurami na powietrze. Uradowani mężczyźni przybili sobie piątki, po czym wsiedli do pickup'a toyoty i odjechali...



__________________________
12 ostatnich linijek jest o 'podwładnych' tego całego szefa mafii. O Tommy'm i Mackie'm wspomniałam tylko w prologu, więc możecie nie pamiętać ;] Mam nadzieję, że się podobało. Jutro postaram się też coś napisać.




Pozdrawiam ;**

7 marca 2013

Information.


          Cześć. Jutro piszę ostatni test, (ale najtrudniejszy...) więc będę mogła dodawać kolejne rozdziały nieco szybciej. Następny pojawi się w sobotę. Jeśli są tu tacy, co czytają mojego bloga regularnie, to od razu im mówię, że mam wieeele pomysłów na dalsze przygody. :)
          Pewnie się dziwicie, czemu zatytułowałam tę moją 'książkę' akurat ,,Creative Leona''. Po pierwsze: akcja dziać się będzie w kraju anglojęzycznym, stąd tytuł po angielsku, po drugie: w dalszej części Leona [główna bohaterka] wykaże się niezwykłą pomysłowością/kreatywnością, dlatego ,,Creative''. Na początku, ten tytuł bardzo mi się podobał, lecz teraz uważam, że jest... eee taki trochę naciągany ;/ I w ogóle imię Leona też mi nie pasuje, więc wymyślę dla niej jakieś przezwisko [pojawi się ono w następnych rozdziałach].
Jak pewnie zauważyliście, zmieniłam [to znaczy za chwilkę zmienię xd] nagłówek :) Robię to dość często, bo cały czas dążę do ideału.
Taaak, jestem perfekcjonistką; no cóż, trudno.
Chciałam jeszcze powiedzieć, tak powiedzieć ;/- napisać, że chyba w ostatnim rozdziale przesadziłam z tą 'mafią' i zastraszaniem. To było trochę nierzeczywiste. Postaram się pisać bardziej realnie :D.
I ostatnia rzecz do przekazania. Jeśli podoba ci się mój blog, to proszę, poleć go innym. Ja po prostu chcę, żeby ktoś tu zaglądał i czytał... Ja staram się go rozreklamować jak tylko mogę, ale to za mało ;o.


Pozdrawiam! ♥
Lika Natia





Jestem w trakcie czytania niesamowitej książki pt. ,,Isola''. Boże, czegoś tak świetnego daaawno nie czytałam! POLECAM, POLECAM, POLECAM! ♥
Ach, właśnie! Zapomniałabym. Jeśli macie do mnie jakieś pytania, śmiało, pytajcie. Lubię odpowiadać na pytania *.*

4 marca 2013

Rozdział 14

          Podróż z Niemiec już do samego portu we Francji nie wyróżniała się niczym specjalnym. Co jakiś czas pan Ludwik zatrzymywał się na stacjach benzynowych na 30-minutowe postoje albo włączał telewizor. I niestety tylko takie atrakcje oferowali opiekunowie wycieczki. Mogliby chociaż pośpiewać z uczniami, jak to się robi na obozach harcerskich, albo chociażby poopowiadać o otaczającym ich terenie- przecież okazja do opowiadania ,,na żywo'' o takim typie krajobrazu, zdarza się bardzo rzadko. Ale nie. Nikomu się nie chciało; co za ludzie!
          O godzinie 9:00 (rano), autokar wjechał na prom. Leona była rozespana i nie za bardzo zdawała sobie sprawę z tego, co się dzieje wokół niej. Pani Lisowska, musiała chwycić ją pod ramię, aby półprzytomna dziewczyna nie upadła.
- Nie wiesz, co tracisz Leona.- pomyślał sobie Alek, robiąc zdjęcia wielkiej machinie, która miała ich przetransportować na drugi brzeg. U niektórych uczniów, prom, wywoływał zachwyt i zdumienie, a u niektórych przerażenie oraz chęć zaszycia się w jak najciemniejsze miejsce. Pewnie gdyby Leona nie spała, doznałaby tego drugiego uczucia.
Jeśli chodzi o gromadę uczniów z uczuciem pierwszym, zachwycali się oni z każdym momentem coraz bardziej. Gdy ląd zaczął się oddalać i zastała po nim tylko cienka kreska, kilka dziewczyn zaczęło piszczeć. Oczywiście, reszta, która nie piszczała wyśmiała je i wyzwała od idiotek. Tymczasem Alek był przejęty robieniem niesamowitych zdjęć, którymi po powrocie można by się pochwalić na Facebooku. Najpierw uchwycił kilkumetrowe fale (och, naprawdę fascynująca sprawa), a potem fotografował prom (od środka i od zewnątrz).
          Pani Lisowska znowu zaczęła rozmawiać z kierowcą o jego wyprawie do Rosji. Facet mówił o cerkwi błogosławionego Wasyla, o matrioszkach i o reszcie typowo rosyjskich rzeczy.
- No co pan nie powiesz...- dziwiła się zaciekawiona nauczycielka- Ej! Młodzież, chodźcie no tu i posłuchajcie jak pan kierowca ciekawie opowiada! Alek- w tym momencie popatrzyła się z wyrzutem na chłopaka w ciemnej, rozpiętej kurtce- mówię też do Ciebie.
Na rozkaz pani Lisowskiej Alek usiadł obok pana Ludwika i zaczął udawać, że go słucha. Tak naprawdę był gdzie indziej myślami. Myślał o Honoracie i o tym, jak musiała cierpieć przez paskudną mafię... Jego serce ściskał żal. Żal o to, że nie umiał jej pomóc, że nawet nie próbował... Biedna dziewczyna.

Historia Honoraty.
Jak codziennie, Honorata poszła do szkoły. Była w świetnym nastroju, gdyż w tym dniu miał się odbyć casting do szkolnego zespołu, w którym ona miała oceniać przybyłych uczniów. Niesamowite! Sama pani od muzyki wybrała ją, Honoratę, aby przesłuchała, po czym oceniała w skali od 1 do 10 uczniów, a jej faworytów spisała na kartce. 
(...) gdy dziewczyna miała przechodzić przez ulicę, ktoś chwycił ją za szyję, przystawił pistolet do głowy  i nakazał jakiemuś staruszkowi dawać pieniądze, bo jeśli nie, to rozwali zakładniczce łeb. Śmiertelnie przestraszona dziewczyna zaczęła wyć w niebo-głosy, lecz bandzior z pistoletem uderzył ją w twarz, każąc przestać krzyczeć, bo to i tak jej nic nie da. Staruszek posłusznie dał mężczyźnie pieniądze, a ten je przeliczył (nadal trzymając pistolet przy głowie Honoraty) i powiedział, że jest ich za mało, więc starzec przeszukał jeszcze raz kieszenie. Znalazł tam (o dziwo) 50 złotych. Bandzior powiedział, że przyjmie tę symboliczną kwotę, ale gdy spotka go następnym razem zażąda więcej i niech nawet nie próbuje iść z tym na policję, bo wtedy zginie i dziewczyna i on- staruszek. 
- To samo się tyczy ciebie, młoda. Jeśli piśniesz chociaż słówko, o tym, co się to działo psom, marny będzie los twój i twojej rodziny. A teraz spieprzaj mi z oczu! No co się tak gapisz!? Won!- wystraszona dziewczyna uciekła na tyle szybko, na ile pozwalały jej nogi. Twarz miała zalaną łzami. Bała się.
Bała się potwornie.
A co będzie, jeśli znów spotka tego bandytę? Spojrzy mu prosto w oczy jak gdyby nigdy nic? 
Honorata wiedziała, że musi udać się z tym na policję. Lecz najpierw powiadomi szkołę. Tak będzie po prostu bezpieczniej. Jak postanowiła, tak też zrobiła. Jeszcze tego samego dnia, policja przeczesywała całą okolicę. 
Nie spodobało się to bandycie z pistoletem i jego kolegom. Wiedzieli, że doniosła na nich dziewczyna, nie starzec, gdyż ją śledzili. 
Kilka dni po zdarzeniu, Honorata po wyjściu ze szkoły została pobita i zostawiona na środku ulicy. A że wracała ze szkoły późno, bo o 19, nikt jej nie widział. Dopiero po 30 minutach ujrzał ją chłopak wracający z treningu- Alek. Oszołomiony, od razu zadzwonił na pogotowie. Okazało się, że Honorata ma złamaną w dwóch miejscach rękę i że cała jest poobijana. Rodzicom powiedziała, że to jacyś upici dresiarze ją napadli. Sama nie wiedziała, czemu skłamała. Może bała się o to, że bandyci dopadną też jej rodziców? Nie wiem... 
Gdy tylko dziewczyna wyszła ze szpitala, zaczęło się najgorsze. Co około kilka dni, dostawała listy z pogróżkami. W strachu przed (jak się później okazało) mafią, Honorata samookaleczała się, nic nie jadła, nie spała. Przez to wszystko pogorszyła się w nauce: od piątkowej uczennicy, stała się nieukiem z dwójami i pałami. Nauczyciele jej nie rozumieli. Aż pewnego dnia, był to wtorek, dziewczyna została rozjechana samochodem dostawczym przez tych samych bandytów, co jej grozili. Cała jej rodzina popadła w żałobę. Babcia dziewczyny, z tęsknoty za nią, leżała cały dzień przed jej grobem o płakała... 
Alek też płakał. Ale w ukryciu; tak, by nikt go nie widział, bo przecież 'chłopaki nie płaczą'. 
Alek przeżył z Honoratą najlepsze chwile w jego całym życiu. Od lat dziewczyna była jego najlepszą przyjaciółką. Oczywiście, krążyły pogłoski, że ze sobą 'chodzą', ale oni się z tego śmiali. Prawda, co prawda, kilka razy się ze sobą całowali, ale to chyba jeszcze o niczym nie świadczy, no nie?

Honorata











_____________________________
Jak są jakieś błędy, to przepraszam, ale nie zdążyłam tego sprawdzić ;-; (wiecie czemu, codziennie mam testy i masę nauki -.-)
Poozdrawiam ;)



3 marca 2013

Rozdział 13


 
         I wszystko jasne. Po przyjeździe do Londynu, Alek ma zamiar nie uczyć się, ale łapać bandytów i to w dodatku z wujem pracującym w prosektorium oraz siostrą Leony- pielęgniarką. Dziewczyna nie sądziła, że cichy i zamknięty w sobie chłopak jest odważny do tego stopnia, by szpiegować... mafię! Tak, mafię, która nie ma za grosz sumienia. Można powiedzieć, że dla nich kasa jest Bogiem, a morderstwa nałogiem... Ugh. Cóż za paskudny rym!
          Po 30 minutowym postoju cała wycieczka z 4 nauczycielkami i panem Ludwikiem na czele ruszyła w drogę. Ledwo co się każdy porządnie w fotelu usadowił, to kierowca już oznajmił, że za chwilę będą mijać granicę niemiecką! Ale ten czas szybko minie.
Alek znów zaczął słuchać muzyki z mp3, Leona natomiast postanowiła, że nie będzie tak bezczynie siedzieć w fotelu i podsłuchiwać  siedzące za nią dziewczyny, tylko poczyta sobie lekturę do szkoły, mianowicie ,,Zemstę'' A. Fredry. Szybko jednak jej się to czytanie znudziło i znów nie miała co robić (nie licząc podsłuchiwania...). Nagle zadzwonił jej telefon. Gdy dziewczyna spojrzała na wyświetlacz, ukazał jej się nieznany numer. Hm, ciekawe kto to?
- Halo? Kto tam?- spytała zaciekawiona Leona.
- To ja, Karola. Dzwonię ze służbowego, jakby co. Chciałam się Ciebie spytać, jak tam podróż? Wszystko w porządku?- spytała Karolina popijając słodką kawę z mlekiem.
- Tak, wszystko okej. Ale potwornie mi się nudzi...
- Na to, to ja raczej nic ci nie poradzę. Przecież wiesz, że mi też zawsze się nudzi.
- Heh, no tak. Pamiętasz, jak przyjechałam do Ciebie do Poznania, na Noskowskiego i jak w upał poszłyśmy na te Międzynarodowe Targi?- spytała ni z gruszki, ni z pietruszki Leona.
- Tak, tak! Pamiętam, jakby to było dzisiaj. Zasłabłaś z tego upału, ja wpadłam w panikę, na szczęście jakaś Urszulanka przechodziła i cię uratowała. Ale jaja były, haha, o Boże!- mówiąc to, Karolina o mały włos wylałaby na siebie gorącą kawę.
- Hihi. Kiedy to było? Jeszcze przed twoim ślubem, no nie?
- Tak. Tydzień później, Kuba mi się oświadczył.
- Ale ty masz niezawodną pamięć!
- Miło mi to słyszeć. O, a pamiętasz jak urządziłyśmy sobie wycieczkę (też w Poznaniu) ,,Śladami Jeżycjady''? Ale się ludzie gapili, jak w książkach Musierowicz szukałyśmy nazw ulic, które można by było zwiedzić... To były lata. Jak ja bardzo chciałabym wrócić do Polski, do m o j e g o Poznania i (po raz kolejny) zacząć życie od nowa!...
- No, ale jesteś w Londynie i to na własne życzenie...
- Taaak, ale czuję się tu straszne obco... Brak mi Polski, oj brak. Słuchaj kochana; muszę już kończyć, bo za 5 minut mam autobus do pracy. Jak będziesz chciała do mnie zadzwonić, to dopiero o 19. Ale sms-y pisz, kiedy tylko chcesz. To pa!
- Pa!- po tych słowach Karolina się rozłączyła.
I znów nastała potworna nuda. Ale nie dla wszystkich. Chyba tylko dla Leony, bo każdy inny uczestnik tej wycieczki rozmawiał w najlepsze z osobą siedzącą obok. A z kim i  co najważniejsze o
c z y m  miała rozmawiać Leona?... Ha, może z Alkiem o mafii? Nie! Na pewno nie będzie rozmawiać o tych bandziorach!
Nagle kierowca spytał się, czy ma włączyć telewizor, bo tacy wszyscy grzeczni. Oczywiście w odpowiedzi usłyszał, że tak. Już po chwili na dwóch małych telewizorkach, ustawionych tuż pod sufitem dało się zobaczyć... Pingwiny z Madagaskaru! Leona nie cierpiała tej bajki, być może z tego względu, że denerwowały ją głosy głównych bohaterów. Ale cóż poradzić. Kierowca pewnie nie da niczego ciekawszego... No, dobra. Ważne, że coś w ogóle jest!
Po 15 minutach gapienia się w mały ekranik telewizora, bajka zaczęła Leonę wciągać. I już nawet przestały ją denerwować te głosy.
- To wszystko się wzięło z nudy. Przecież ja takich rzeczy nie lubię.- pomyślała sobie dziewczyna, po czym sprawdziła godzinę. Ohoho, było dobrze po 20. -Jesteśmy już w Niemczech?- spytała Alka.
- Jasne. Już od dawna. Nie zauważyłaś, że krajobraz się nieco zmienił?
- Jakoś nie zwróciłam na to szczególnej uwagi... To przez te pingwiny!
- Weź nie zwalaj winy na pingwiny!- krzyknęła dziewczyna siedząca za Leoną.- Ooo, słyszałaś Laura, jak się zrymowało?- i obydwie dziewczyny zaczęły się śmiać.
- Nie podsłuchujcie!- powiedziała oburzona Leona do dziewczyn siedzących za nią, chociaż sama też je podsłuchiwała.
- Ojooj! Soooryyy!- odpowiedziała dziewczyna z tyłu po czym znów wybuchła śmiechem.
                 Do godziny 22 Leona gapiła się bezmyślnie w telewizor, a potem usnęła.Co chwila budziła się, było jej duszo i mdło. Najgorsza noc w jej życiu. I to jeszcze bez ciepłej kołdry ani poduszki! Tak się nie da!



________________________________
Podoba się? Komentujcie- to naprawdę mnie motywuje do dalszego pisania! Do dzisiejszego rozdziału dołączam kilka fajnych fotek :) Pozdrawiam!
[Następny post pojawi się chyba niestety dopiero w sobotę ;c Przepraszam, ale mam w tym tygodniu codziennie testy i muszę się porządnie przyłożyć do nauki]


           



dontyouworrychild


<3
Chcę taką obudowę *.*






mrrraaau




 foreveralonex3



dziewczyna 
Tak będzie wyglądał u mnie ten tydzień ;_;



PARADISE<3



 Galaxy <3


 camilllee


 jumping






2 marca 2013

Rozdział 12

             15 minut później, autokar zatrzymał się na stacji benzynowej. Była ona oddalona od głównej drogi o jakieś pół kilometra. Stacja nie przyciągała do siebie wyglądem- miała odrapane, niechlujnie pomalowane ściany, 4 dystrybutory, z czego 2 były zepsute oraz niedomykające się drzwi przy których stało coś, (chyba był to bóbr, sztuczny oczywiście) co przy wejściu do środka dziwnie gwizdało.
Najpierw z pojazdu wysiadła nauczycielka, poganiając wlekącą się za nią ''resztę''. Gdy autokar był już pusty, kierowca (dla przypomnienia p. Ludwik) zamknął drzwi i poszedł do baru napić się kawy. Tak samo zrobiła nauczycielka (p. Lisowska), zostawiając pod opieką trzech jej koleżanek z pracy całą bandę dzieciako-młodzieży. Większość z nich poszła sprawdzić, co oferują w prymitywnym barze, (okazało się, że menu tego miejsca jest tak skromne, jak jego wygląd...) po czym natychmiast z niego wyszła; być może z tego względu, że lokal śmierdział dymem papierosowym. Pani Lisowskiej najwidoczniej to nie przeszkadzało, gdyż w spokoju, z namaszczeniem popijała kawę, słuchając przedziwnych opowieści pana Ludwika z podróży do Rosji.
W tym czasie Leona postanowiła spytać się Alka, o tą całą sprawę ze śmiercią Honoraty. Wiedziała, że nie był to najlepszy moment, lecz nie mogła go o to wypytać w autokarze, gdyż na pewno ktoś by ich podsłuchał.
Alek siedział na krawężniku z wyprostowanymi nogami i patrzył się w niebo. Nie zauważył Leony idącej do niego od tyłu.
- Heej!- zaświergotała dziewczyna.
- Boże, ale mnie wystraszyłaś!- powiedział zdziwiony obecnością Leony Alek.
- Sorki, sorki, sorki! Nie chciałam! Ja mam tylko takie jedno (krótkie i proste oczywiście) pytanko...
- Jakie?- spytał Alek, robiąc duże oczy i pochylając głowę w bok (robił tak zawsze, gdy wiedział, że ktoś patrzy mu prosto w oczy).
- Wiem, że jak się ciebie o to spytam, to uznasz, że jestem okropną podsłuchiwaczką oraz że mieszam się w nie swoje sprawy, ale... ciekawość to moja główna cecha, która zajmuje najwięcej miejsca w moim skąpym móżdżku...
- Dobra, pytaj, bo ja też jestem ciekawski i też wpycham nos w nie swoje sprawy!
- Ooo.- zdziwiła się tym faktem Leona- Okej. Z góry przepraszam, jeśli powiem coś nietaktownego. Dzisiaj w autokarze strasznie mi się nudziło, a takie dwie dziewczyny siedzące za nami zaczęły strasznie głośno gadać, więc przysłuchałam się ich rozmowie. Rozmawiały o jakiejś dziewczynie, która popełniła samobójstwo...
- A na imię jej było Honorata?
- Nie wiem.- Alek przyjrzał jej się wtedy dokładnie, a ona się zarumieniła- No okej. Tak. Miała na imię Honorata. Usłyszałam, że wpadła celowo pod auto, ale ty w to nie wierzysz i sądzisz, że to mafia ją specjalnie rozjechała  i dlatego namówiłeś starych na ten cały wyjazd do Londynu, bo wiesz, że w Londynie właśnie, mafia ma swą siedzibę.- ostatnie zdanie Leona wypowiedziała tak szybko, że niemal dławiła się swoją śliną.- No. To tyle.
- Powiedziałaś prawdę, ale wydawało mi się, że chcesz się mnie o coś spytać, nieprawdaż?
- Ach, tak. Chciałam się spytać czy to prawda, bo wiesz, mafia to nie są osiedlowe bandziory, które mażą po murach sprejami. Mafia, to źli ludzie, zdolni do najgorszych czynów, o których warto nawet nie myśleć...
- Wiem o tym i dlatego właśnie nie planuję się zbytnio angażować; chcę się jedynie rozejrzeć po tej gorszej stronie świata.
- Ach. Yymm.... czyli?
- Mój wuj chrzestny mieszka w Londynie. Przyjeżdżam do niego na całe wakacje i to co roku, więc dobrze znam Londyn. Wujek pokazał mi miejsca, w których nie warto przebywać. Wskazał mi też ludzi, którzy najprawdopodobniej należą do mafii lub mają nieczyste sumienie. Uwierz, nie rozpoznałabyś ich w tłumie. To zwykli ludzi, nie wyróżniający się niczym, którzy zrobią wszystko dla kasy. Mój wujek pracuje w prosektorium, (eech, nieprzyjazne miejsce...) zna się na kryminalistach. Opowiedziałem mu więc moje spekulacje i powiedział, że jak przyjadę do Londynu to spróbujemy razem powęszyć w tej sprawie. Jak chcesz, możesz nam towarzyszyć.
- Ooo... nie wiem czy to taki dobry pomysł... Może moja siostra by chciała. Jest pielęgniarką, mogła by się przydać...- mówiąc to, Leona wyobraziła sobie leżącego w krwi Alka, który syczy z bólu, a dwaj osiłkowie kopią go w żebra. Ugh, widok paskudny i przerażający.
- Super. Więc mam już badacza zwłok współpracującego z policją i pielęgniarkę. Tylko, czy twoja siostra się zgodzi...
- Zgodzi się, zgodzi. Ona lubi adrenalinę. Lubi wywijać się śmierci z rąk. Cóż poradzić, taka już jest.
- To świetnie. A ty na pewno nie chcesz ,,powęszyć'' z nami?
- Hmm... ja jestem boi-dupa. Nie nadaję się. Wystarczy, że zobaczę, jakiegoś łysego i wytatuowanego faceta, to już wieję.
- Mogłabyś się przydać. Wyczuwasz  prawdopodobnych bandytów- mówiąc to, Alek uśmiechnął się.
- Skoro tak mówisz, to zgoda.
           Po 30 minutowej przerwie z baru wyszli pan Ludwik oraz nauczycielka. Rozmawiali w najlepsze (nadal o wyprawie kierowcy do Rosji) po czym p. Lisowska zrobiła zbiórkę, a pan Ludwik zaczął uruchamiać pojazd. Liczba uczniów się zgadzała, nie było żadnych komplikacji związanych ze zgubieniem czegoś, więc wszyscy sprawnie wsiedli do autokaru i ruszyli.



_________________________
No. Nareszcie napisałam coś lepszego. Pozdrawiam cieplutko!
Lika ♥