Po obejrzeniu notatnika Alka, Leona
była pod ogromnym wrażeniem umiejętności chłopaka. Nie
przypuszczała, że taki zwyczajny osobnik jak on, jest w stanie narysować coś tak pięknego! Niesamowite; niesamowite! Urzeczona tymi
'arcydziełami' dziewczyna postanowiła pójść do kierownika hotelu
i skserować tam sobie rysunki Alka. Dla niepoznaki, znowu owinęła
notes chustą, po czym wyszła z łazienki skradając się na palcach niczym
intruz. Otworzyła drzwi, rozglądnęła się i ujrzała Alka
opierającego się o ścianę, z rękoma na krzyż, przez co aż
wrzasnęła.
- Boże! Co tak ludzi straszysz!?-
oburzyła się Leona.
- Ja straszę?...- spytał Alek
unosząc brew.
- TAK, do cholery!- zdenerwowała się dziewczyna.
- Dobra, dobra. Oddaj notatnik.- Jaki notatnik?! O co ci chodzi?!
- Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi...
- Wcale nie udaję, że nie wiem o co chodzi!
- To pokaż, co chowasz w tej chuście za swoimi plecami.
- A co, to już chusty nie wolno sobie trzymać... za plecami...?
- Wolno, wolno, ale Ty masz w niej mój notatnik. Oddaj go.
- Ty jesteś jakiś nienormalny! Czepiasz się o Bóg wie co!- po tych słowach, Alek najzwyczajniej w świecie wyszarpnął Leonie chustę wraz z notatnikiem i popatrzył się na nią spod oka, na co dziewczyna odparła, że bardzo ładnie rysuje.
- Ale z Ciebie kłamczucha. Oj Leona.- pokręcił głową Alek, dyskretnie się uśmiechając.
- No co?! Do ciekawskich w końcu świat należy!
- A nie do odważnych?
- Do odważnych też, ale przede wszystkim do ciekawskich.
- Niech Ci będzie, ale następnym razem jak będziesz chciała 'pożyczyć' mój notatnik, po prostu spytaj.
- Pytałam i pytałam, a Ty NIE!
- Pytałaś się w sposób niezwykle nachalny. Pamiętaj, że zawsze jak będziesz się tak pytać, uzyskasz jedną, jedyną odpowiedź: NIE.
- Zapamiętam sobie... - Leona odwróciła głowę w bok, gdyż dostrzegła, że chłopak patrzy się jej prosto w oczy.- Nie patrz się tak na mnie! Bo mnie zabijasz wzrokiem, zły człowieku.
- Wiem o tym. Okej, mam do Ciebie jeszcze jedną sprawę. Pytałaś się siostry?...
- Ups. Nie. Zapomniałam! Ale mogę zaraz do niej zadzwonić, jeśli zechcesz!
- Dobra, jak do tej pory nie zadzwoniłaś, to już nie musisz. Wiesz, że teraz mamy czas wolny? Jak chcesz, to możesz iść ze mną 'na miasto'... Więc jak? Idziesz?
- A wolno w ogóle?
- Pewnie nie wolno, ale co z tego.- zaskoczona tą odpowiedzią Leona popatrzyła się na chłopaka, na co ten ponowił swoje pytanie.
- Dobra. Mogę pójść z Tobą, ale jak coś się stanie, cała wina przejdzie na Ciebie, okej?
- Okej, okej; umiem się wymigać ze wszystkiego. Za dziesięć minut widzimy się tu, na ławce. Jakoś musisz przemycić kurtkę... Nara.- mówiąc to, chłopak zniknął w ciemności korytarza.
- Nara.- odparła Leona, chociaż Alka już nie było widać.
Wstrząśnięta podjętą przed chwilą decyzją, Leona podreptała do swojego pokoju, szurając starymi jak świat trampkami Karoliny. Dziewczyna nie wiedziała, dlaczego zgodziła się pójść z chłopakiem 'na miasto'*. Przecież to się może źle skończyć! A jak ich ktoś napadnie, pobije i Bóg wie co jeszcze!? Tak na marginesie, Londyn to miasto bandytów... Och, och, po cóż ona się zgadzała? Ale już (jak to się mówi) 'po ptakach'. Klamka zapadła.
Plan na najbliższy czas, zapowiada się tak: trzeba będzie wcisnąć jakiś kit bojącej się samotności Oldze, następnie przemycić kurtkę i udać się w kierunki ławki na korytarzu. W teorii proste, lecz w praktyce bardzo trudne.
Bajką, którą udało się wpoić Oldze, było to, że Leona strasznie źle się czuje, więc musi pójść do pani Lisowskiej, żeby ta dała jej jakieś proszki. Zatroskana Olga zaoferowała ze swojej strony pomoc, to jest odprowadzenie dziewczyny do nauczycielki, ale Leona stanowczo zaprzeczyła, a Olga nie próbowała z nią dyskutować.
Uf, teraz zostało tylko wziąć kurtkę i udać się w stronę ławki.
Ale jak tu wziąć kurtkę, skoro Olga siedzi przy szafie, niczym strażnik przed wrotami ogromnej fortecy? Nagle Leonie przypomniało się, że jak ostatnim razem chciała wyjść na dwór, w pośpiechu odwiesiła swoje okrycie na wieszaku, przed pokojem. Ale szczęście!
Już chwilę później, dziewczyna siedziała sobie na ławce, a dosłownie na swojej kurtce. Jeśli chodzi o Alka, to przyszedł on kilka minut po Leonie, przepraszając za to, że nie zjawił się jako pierwszy. Oczywiście dziewczyna te przeprosiny przyjęła.
Wyjście z hotelu, polegało na przeciśnięciu się przez okienko w toalecie na parterze (tak zrobił Alek, w pierwszy dzień po przyjechaniu do Londynu, więc ten patent był już sprawdzony i godny zaufania). Leona bardzie się zdziwiła, a nawet wystraszyła, gdy to usłyszała, lecz na szczęście Alek wytłumaczył jej wszystko, krok po kroku tak, że dziewczyna uspokoiła się w pełni. Już po chwili każde z nich znajdowało się w toalecie (Leona w damskiej, Alek w męskiej) i ostrożnie wychodziło przez ciasne okienko tuż pod sufitem. Kiedy znaleźli się na dworze, Alek wyciągnął swój notatnik i pokazał dziewczynie plan na najbliższą godzinę. Leona pokiwała głową (niby, że wszystko jej pasuje) po czym gwałtownie obróciła się i zrobiła kwaśną minę.
I właśnie od tego momentu, życie dziewczyny całkowicie się zmieniło...
* Jeśli ktoś nie czytał poprzednich rozdział, to od razu mówię, że 'wyjście na miasto' jest tutaj przenośnią i chodzi w niej o to, że Alek z Leoną nie idą na zakupy, randkę czy coś w tym stylu, tylko idą 'węszyć' w sprawie zabójstwa przyjaciółki Alka- Honoraty.
_____________________________________
Przeczytałeś|-aś? Skomentuj! Każdy komentarz, to o g r o m n a motywacja do dalszego pisania ;) I to jeszcze z wybitymi palcami ;c
Rozdział 18 /cz.II/